Połączenie filozofii z malarstwem

Moje następne trofeum wywiadowcze to artysta – filozof malarski. Jego dzieła, znane przez cały świat, używane są jako plakaty przez kino, teatr i muzea. Niedawno ozdobił rysunkami książki z serii ?Diuna? Franka Herberta. Normalnie jego dzieła stają się nośnikami prestiżowych imprez – takich jak np.: Festiwal Filmowy w Cannes, czy w Paryżu. Wielkie firmy przemysłowe wybierają obrazy tego filozofa z pędzlem, by wyrazić sztuką swe poszukiwania i osiągnięcia technologiczne. Pytałam naprawdę o wiele.
Wojtek Siudmak – TWóRCA

Jakie tematy i problemy funkcjonują w Pana dziełach?
Po wyjeździe do Francji szybko zetknąłem się ze środowiskiem science-fiction, ale tematem, który poruszam za każdym razem jest człowiek – czy to tutaj, czy na innej planecie. Interesują mnie jego zmagania się z Naturą, jego wielkość i małość, ale często poprzez pryzmat fantastyki.

Co Pana inspiruje?
Ja nie mam żadnych specyficznych źródeł inspiracji. Od dziecka funkcjonuję na zasadzie natychmiastowej inspiracji ulokowanej gdzieś w mojej podświadomości. To nie jest tak, że widzę jakiś niezwykły pejzaż i akurat on inspiruje mnie do stworzenia czy to obrazu, czy to rysunku, czy też rzeźby. Po prostu moja wewnętrzna inspiracja cały czas jest gotowa do tego, aby tworzyć.

Nie wiem czy istnieje obecnie w sztuce trend do eksponowania piękna ludzkiego ciała, jak robili to twórcy w antycznej Grecji i w Renesansie. Jednak Pan tak właśnie robi.
Myślę, że do tego wracamy. Wiek XX, był okresem upadku kultury. Zaczęło się to od wielkiego fizycznego i intelektualnego spustoszenia, jakie zostawiła nam wojna. Picasso jest przykładem człowieka, który rozbijał ludzkie ciało na jakieś bryły, kreski i figury. Deformował je. Nie fascynowało go zupełnie piękno i harmonia. Była to agresywna reakcja niszczenia proporcji ludzkiego ciała. On interesował się nim głównie z punktu widzenia ?agresora?. Być może była to podświadoma reakcja na proces niszczenia w wyniku barbarzyństwa wojny.

Agresja w malarstwie?
Tak i mogę to zrozumieć u innych. Ja urodziłem się co prawda 3 lata po wybuchu wojny, ale wyrosłem z pamięcią o tym żądle i tym straszliwym jadzie. Wciąż mam przed oczyma osoby na wózkach inwalidzkich, bez rąk, bez nóg, bezzębne dzieci czy okaleczonych starców. Nie było wtedy ani odpowiedniej higieny, ani odpowiedniego wyżywienia, ani odpowiedniej opieki lekarskiej. Po ruinach walały się resztki niemieckiego uzbrojenia, hełmy, mundury. Wszystko to dawało bardzo smutny, zabarwiony nieszczęściem obraz okresu powojennego. Ja jakoś instynktownie i cudownie zwróciłem się w stronę życia i piękna, podświadomie eliminując ten koszmar z mojej codzienności.

Na zasadzie przeciwności?

To nie była przemyślana postawa, raczej naturalny głód piękna i harmonii. Zwykła rozbudzona ciekawość. Pamiętam jak będąc małym dzieckiem szedłem do szkoły mijając powykrzywiane płoty, podziurawione chodniki. Nagle zachwyciłem się wystającymi poza płot lwimi paszczami. Odkryłem, że ten piękny kwiat jest podobny do egzotycznego lwa. Podobnie fascynujące były latające jak samoloty ważki, albo chrabąszcze pędzące jak rakiety wśród, odurzających mnie zapachem, starych lip. Oczywiście zachwycali mnie także ludzie, szczególnie, że na tym tle okazywali się być fascynująco piękni. Całość wpisywała się w jakąś baśń małego dziecka, które swoją wrażliwość obudowało swoistym murem obronnym wyobraźni.

Podobno ilustruje Pan książki?

Nie jestem ilustratorem. Mocno to podkreślam, aby widz łatwiej mógł zrozumieć treść moich prac. Przyjąłem od wydawnictwa ?Rebis? propozycję wykonania serii rysunków do ?Diuny? po to, żeby zrobić prezent dla młodego pokolenia miłośników fantastyki, która jest tak ważna w rozwoju intelektualnym każdej osobowości. Moja córka mając 14 lat, nią się pasjonowała. Pomyślałem sobie, że może jej syn, mój wnuk również zachwyci się tą niezwykłą powieścią. Wtedy odkryje literaturę i wyobraźnię inaczej. Moje rysunki są dialogiem z pisarzem na temat sedna jego powieści, tej idei, która rozwija się w wielotomową powieść. To jest dialog z genialnym pisarzem, który porusza szereg problemów, na które ja reaguje i odpowiadam na mój sposób. Moje podejście do tematu jest tutaj bardziej filozoficzne.

Malarstwo filozoficzne?
Nazwałbym to raczej filozofią w malarstwie, rozmyślaniem, dialogiem albo filozoficznym spojrzeniem malarza.

Dlaczego tworzy Pan hybrydy ludzi i maszyn, kreśli wizje katastrof?
Bo prawie taka jest nasza rzeczywistość i taka może być prawdopodobnie nasza przyszłość, jeśli nie zadbamy o harmonię i o uszanowanie najwyższych walorów ludzkich. Artysta zawsze odczuwa więcej, głębiej i wcześniej. Obawiam się, że ludzkość może zmierzać w złym kierunku, jeśli rozważania nad pozytywną i pokojową wizją naszej planety nie staną się priorytetem dla narodów świata.

A rola maszyn?
Technika i technologia odgrywa w naszym życiu coraz większą rolę. Wciąż się nią wyręczamy i stajemy się przez to jej dobrowolnymi niewolnikami. Poprzez lenistwo intelektualne uzależniamy się od niej i zaniżamy nasze ambicje do poziomu maszyny, czy też narzędzia.

To jest ten symbol?
Chcę zwrócić uwagę na coś, co może się zdarzyć. Pragnę skupić uwagę na grożącym nam niebezpieczeństwie.

Czy ma Pan naśladowców?
Z pewnością kopistów, ale nie naśladowców, ponieważ moja sztuka jest niezwykle wymagająca technicznie, gest malarski unikalny i bardzo indywidualny. Niestety na rynku aukcyjnym zaczyna przybywać coraz więcej nieudolnych falsyfikatów. Szkoda ze nabywcy nie wymagają certyfikatów i opinii ekspertów, które są jedyną gwarancją uniknięcia zakupu nieudolnych podróbek.

Czy będą kolejne książki z Pańskimi rysunkami?
Nie wiem – w tej chwili robię jeszcze rysunki do powieści Ph. K. Dicka. Autor ten zafascynował mnie już po przyjeździe do Paryża w 1966r. To powrót do korzeni i wspomnień okresu paryskiego, kiedy to zaczął się mój pierwszy kontakt z językiem francuskim, z pisarzami i malarzami we Francji. Sprawia mi to ogromną przyjemność.

W Pana sztuce jest wiele symboli. Czuje się Pan malarzem symbolicznym?
Reprezentuję sztukę fantastyczną. Nie jest to ani nurt, ani też styl i nie należy tutaj szukać specjalnej klasyfikacji. Jest to jakby pionowa oś biegnąca poprzez całą sztukę zachodnią, poczynając od zarania dziejów, od jaskiń w Lascaux, aż do czasów nam współczesnych. Sztukę tą reprezentują m. in.: Bosch, Blake, surrealiści Dali, Magritte… i jeszcze wielu innych malarzy. Realizm fantastyczny obejmuje w malarstwie obszar, w którym marzenie senne staje się rzeczywistością, a jego technika realistyczna pozwala nadać konkretną formę rzeczom, które inaczej pozostałyby na zawsze w sferze sentymentu, albo też stanu duchowego. W historii polskiego malarstwa prawie nie posiadamy dzieł w tym zakresie. Dlatego brakuje szerszej znajomości tego zjawiska artystycznego.

Jak to wygląda w praktyce?
Ja posługuję się własnymi symbolami, swego rodzaju skondensowanym przekazem myśli i idei. Nie chodzi tu o symbolikę zakodowaną oficjalnie w sztuce lub literaturze, już gdzieś użytą, ale tylko moją osobistą. To tak jak Hieronim Bosch – używał on w swoich obrazach symboliki, która wypływała z jakichś jego bardzo osobistych niepokojów. Wiele z jego symboli do tej pory nie jest odczytane, i wcale odczytane być nie musi. Najbogatsze jest często to, co jest bardzo głęboko ukryte i znajduje się w sferze cienia.

Jak głęboka jest ta symbolika?
Jest to symbolika twórcy. Może być zrozumiana i właściwie odczytana, albo i nie. Sam przekaz zawsze pozostaje interesujący. Jest zawsze odpowiednio głęboki by nieustannie fascynował.

Wojtek Siudmak ? FILOZOF

Czym dla Pana jest wolność?
Właściwie, jestem żywym przykładem człowieka wolnego. Nie dlatego, ze pojechałem do Francji i tam zacząłem pracować, lecz dlatego, że nigdy nie tolerowałem żadnego wpływu i żadnej dominacji. Tak było również na studiach w Warszawie w Akademii Sztuk Pięknych. Wolność jest stanem moralnym zakodowanym w genach. On właśnie stanowi o naszej osobowości. Jadąc do Francji nie wiedziałem jak potoczy się dalej moje życie. Wolnością nie jest wydostanie się z zamkniętego obszaru, lecz stan, w jakim znajdujemy się wewnątrz lub na zewnątrz klatki. Nigdy nie miałem nad sobą żadnego szefa, który by mnie w czymś ograniczał ? rysując i malując, zawsze byłem całkowicie wolny i rozwijałem się tak, jak mi się podobało. To jest gigantyczny skarb i przywilej. To pierwsza rzecz.

A druga?
Objawem a raczej dowodem wolności jest też przyjaźń. Może to dziwnie brzmi, ale to jest moja, poważnie przemyślana opinia. Praca oraz życiowe kontakty uświadomiły mi jak ważną rolę w życiu odgrywa autentyczna przyjaźń. Ta najbardziej nieprzewidziana, naturalna i hojna, płynąca od ludzi, którzy tolerują nasze wady i zalety. Taka przyjaźń stanowi jedną z pięknych płaszczyzn tego diamentu, jakim jest wolność.

Kolejne pytanie: czym dla Pana jest kosmos?
Kosmos to dla mnie niezwykły horyzont. Był on zawsze oknem, przez które patrzę codziennie rano, wieczorem i kiedy tylko mogę. Jest dla mnie czymś niezbędnym w życiu. Jest jak powietrze i woda. Kiedy miałem 7 lat i po raz pierwszy zauważyłem gwiazdy, widok nieboskłonu był dla mnie wielką rewelacją. Mam wrażenie, jakby to było wczoraj. Myślę, że wielu ludzi ma podobne wspomnienia łączące się z odkryciem kosmosu. Może ja mam większą łatwość, żeby wyobraźnią lecieć daleko w kosmos.

Dlaczego nie został Pan filozofem i nie pisze dzieł filozoficznych?
Dlatego, że Opatrzność dała mi talent malarski, który przetrwał różne blokady. Byłem zdolnym dzieckiem i jak miałem 5 lat potrafiłem już bardzo dobrze rysować, szybko się rozwijałem. Niestety później na Akademii przyszła moda na abstrakcje i plakaty. Ta narzucona studentom moda na długo zahamowała rozwój naszych różnorodnych talentów. To naprawdę olbrzymia strata. Dziś jest zresztą podobnie. Odnośnie pisania to czasami piszę takie króciutkie teksty filozoficzne. Są one tak jakby przedłużeniem moich obrazów.

Niektórzy malarze nie wyobrażają sobie życia bez abstrakcji.

To ich życie, ich sprawa. Na pewno nie jest to moja pasja, ani mój środek wyrazu. Okres abstrakcyjny pewnie coś wniósł w moje życie. Na razie jest pewne, ze niepotrzebnie straciłem na to tak dużo czasu. Później z wiekiem, po 12-letnim trudzie powoli powróciłem do malarstwa i rysowania. Zapłaciłem wysoką cenę za powrót do mojej wolności. Uważam, że w sztuce żaden profesor nie ma prawa niszczyć osobowości, dyktować i narzucać sposobów i środków wyrazu. Gdyby to była dobra droga to na pewno już byśmy to wszyscy wiedzieli i Akademie Sztuk Pięknych kształciłyby samych geniuszów. Niestety tak nie jest i nigdy tak nie będzie, chyba, że zostaną nam narzucone żelazne kryteria i wtedy jako posłuszne roboty z zadowoleniem sprostamy wymaganiom ?nadzoru?.

Dlaczego nie został Pan pisarzem?
Myślę, że to co chcę wyrazić, mogę zawrzeć jedynie w obrazie. Zresztą później, jak to już miało miejsce w przeszłości, mój obraz może zainspirować pisarza.

Co znaczy dla Pana przełamywanie barier?
?Tylko marzenie może przekroczyć niepokonalne bariery?. To wyznawana przeze mnie dewiza. W odkryciach naukowych wielką rolę odgrywa wyobraźnia i sztuka. Tak długo, jak nie będziemy otwierać naszego umysłu na sztukę i wyobraźnię, nasza wiedza naukowa nie będzie mogła optymalnie się rozwijać i służyć projektowi naukowca.

Nauka nie może się obejść bez sztuki?

Może, ale bez wyobraźni nie możemy osiągnąć postępu i rozwoju. Zawsze siadam do pracy jako skromny czeladnik, jako student, przed którym otwiera się szeroki horyzont nieznanych mu możliwości. Nie chcę być kimś, kto posiada warsztat i wiedzę. Często wracam do tego czasu, gdy byłem studentem, który starał się pokonać różne bariery techniczne i intelektualne, żeby być lepszym. Nie jest to żadna obsesja, najwyżej konieczność zachowania odpowiedniej skromności, aby nie połasić się na błyszczenie, uznany profesjonalizm, czy też niezasłużone laury sławy.

Mówią, że skromność jest prawem artystów, a próżność ich obowiązkiem.

Uważam, że utrata skromności to pierwszy krok do upadku. Próżność może być krokiem fatalnym. Powinniśmy zachować skromność, ten stan pozwala pracować w spokoju i ciągle się rozwijać.

Urodził się Pan po wojnie, ale wyrósł z pamięcią o wojnie w tle. Stał się Pan optymistą czy raczej pesymistą?
Jestem realistą. Trudno jednak nie być chwilami pesymistą. Ogólnie, optymizm to konieczna dawka energii na wszelkiego rodzaju akcje, w tym i te artystyczne. Mój optymizm to nie jest łatwa wiara, że coś mi się uda. Wiem, że nic nie przychodzi samo, i że trzeba cały czas walczyć. A więc to zwykły realizm.

Czy chce Pan kontrolować marzenia odbiorców swojej sztuki?

W żadnym wypadku nie chcę niczego kontrolować. To byłoby wielką głupotą z mojej strony. Gdzie szukać wówczas wolności innych, tak bardzo cennej dla mnie? Mogę odbiorcę jedynie wprowadzić w obszar marzeń. Treść moich obrazów ma być trampoliną dla wyobraźni odbiorcy. Moja symbolika nie jest zamknięta i nie posiada encyklopedycznych kodów. Ona jest, podobnie jak u Franka Herberta, zamglona i w strefie cienia. Tam każdy może być panem swoich własnych znaczeń i mitów.

Zatem czemu służą Pana rysunki w książkach?

Właśnie, właśnie ? nie ilustracje, tylko rysunki… Uważam, że ilustracja może zwichnąć wizję czytelnika, a nawet przekaz pisarza. Nie chcę wchodzić w czyjeś marzenia. Każdy ma osobiste sanktuarium marzeń. Może być bogate lub skromne, ale to jest jego terytorium, które musimy uszanować. Rysunek w książce jest jakby odbiciem tekstu w magicznym lustrze. Ci, którzy to potrafią, mogą przejść na drugą stronę tego zwierciadła i delektować się ambrozją obu twórców: pisarza i artysty.

Ponoć nie lubi się Pan powtarzać, a jednak rozdaje wciąż autografy. Jak to więc jest z tym powtarzaniem?

W sumie bardzo rzadko rozdaję autografy. To mój wyjątkowy ukłon w stronę ludzi, którzy poznają moją twórczość lub dziękują mi za to, że coś wniosłem do ich życia. To jest wystarczający powód złożenia autografu.

Kiedy więc się Pan nie powtarza?
Nie jestem w stanie dwa razy narysować to samo. To jest coś, czego po prostu nie znoszę. Nie mógłbym zostać rysownikiem komiksowym. Komiks jest ciągłym powtarzaniem i rozwijaniem pewnego motywu i sytuacji.

Wojtek Siudmak ? MISJONARZ

Wystawa na Politechnice Poznańskiej jest również premierą rzeźby ?Wieczna Miłość?. Co to jest?
Rzeźba ta symbolizuje harmonię i piękno, czyli to wszystko, co zostało w tak brutalny sposób zniszczone w Wieluniu 1 września 1939 roku. Chciałem po prostu zrobić coś dla mojego miasta, coś co byłoby pokojowym przesłaniem uniwersalnym. Projekt nosi nazwę ?Światowego Projektu Pokoju?. Wiem, że bardziej pasowałoby tutaj słowo ?uniwersalny?, ale po polsku brzmi to niezręcznie. Dlatego mamy: ?Światowy Projekt Pokoju?. Po angielsku nazwa ta brzmi: ?Universal Peace Project?, a po francusku: ?Projet Universel pour la Paix?.

Czyli jest to Projekt ponadjęzykowy?

Tak. Projekt ten jest ponad wszelkiego rodzaju podziałami. Ma przemawiać językiem uniwersalnym i być rozumianym wszędzie. To emocja jest tym językiem. Podobne tragedie do tej w Wieluniu, przeżyło również wiele innych miast na świecie, a rozpaczy ludzkiej nie zmieni szerokość geograficzna.

Ponadgraniczny?
Wojna jest złem uniwersalnym. W świecie toczy się nieustanna walka dobra ze złem. Aby nie wygrała wojna i zło, trzeba temu złu przeciwstawić dobro. Z Wielunia, gdzie zaczął się największy dramat w dziejach ludzkości w roku 1939 ? II Wojna Światowa ? ma płynąć przesłanie pokoju dla wszystkich. Dlatego właśnie tam ma być zrealizowana rzeźba ?Wieczna Miłość? jako pierwszy etap Projektu.

Projektu z rzeźby?
Nie tylko z rzeźby, ale także z towarzyszącej jej treści historycznej i filozoficznej Projektu. W rzeźbie widać harmonię i piękno. Odczuwamy tę przynależność do harmonii kosmicznej. Wystarczy podnieść wzrok wyżej, żeby zauważyć harmonię gwiazd. Nie możemy dopuścić do tego, aby nasz rozwój i nasze akcje bazowały na najniższych instynktach ludzkich. Dziś nie możemy bezwolnie akceptować roszczeń do cudzego terytorium, ani godzić się z bezkarnym i bestialskim zabijaniem ludzi innej wiary i innego języka, czy kultury.

Była jakaś inspiracja do rzeźby?
Trudno tu mówić o inspiracji jako przebłysku twórczym. Rzeźba ta powstała jako powolny rozwój nagromadzonego w podświadomości obowiązku przeciwstawienia się złu.

Zatem wyrosła ona po prostu w Pana podświadomości?

Wyrosła jak jakiś niezwykły kwiat, rozwijający się powoli na ugorze śladów i ran po minionej tragedii. Wojna pozostawiła bolesne wspomnienia i trwałą żałobę. Moja podświadomość zanotowała wnikliwe spostrzeżenia dziecka, które głęboko utkwiły w mojej pamięci. Mogę powiedzieć, że ten powolny proces powstawania rzeźby stał się owocem tęsknoty do harmonii i piękna.

Rzeźba ?Wieczna Miłość? to zbliżone do siebie twarze kobiety i mężczyzny, przypominające dwie połączone orbitami planety, które jednak zawsze są na dystans. Dlaczego?

W rzeźbie, która jest trwałym blokiem brązu nie możemy opowiadać i rozwijać historii w czasie, tak jak w filmie. To zbliżenie jest już niezwykłym gestem bliskości i czułości. Nie wszystko musi być dopowiedziane do końca. Brak dosłowności nadaje rzeźbie głębszą wymowę.

Czym zajmuje się utworzona przez Pana ?Fundacja Siudmak Arkana XXI??

Fundacja zajmuje się realizacją Światowego Projektu Pokoju. Ona powstała po to właśnie, aby zajmować się Projektem, promować go i rozprzestrzeniać na świecie poprzez nawiązywanie nowych kontaktów umożliwiających przenoszenie idei Projektu.

Co dalej będzie się działo z rzeźbą z Poznania?
Będzie ona wystawiona na wystawie mojej twórczości w najnowocześniejszym polskim Muzeum Narodowym w Kielcach. Zapraszam już teraz wszystkich fanów fantastyki i mojej twórczości na otwarcie tej wystawy, która będzie pokazana jednocześnie w trzech oddziałach tego muzeum w mieście. Każdy oddział zaprezentuje odrębny rozdział mojej twórczości. Będzie tam specjalna wystawa poświęcona Diunie wraz z kostiumami do filmu ?Diuna” Dawida Lyncha.

Gdzie ma powstać Muzeum Rzeźby Plenerowej o tematyce Pokoju?
Rzeźba, która powstanie w Wieluniu ma mieć w oryginale 4,5 m wysokości i stać na 4 m cokole. Taka duża ?Wieczna Miłość? stanie na specjalnej, rozrysowanej przez astronomów z Torunia kosmicznej promenadzie. Jej kopia zostanie przekazana do Hiroszimy lub innego miasta Pokoju. Tak rozpocznie się nasza pokojowa sztafeta. Następnie Hiroszima, wchodząc do tej sztafety, zleci jednemu ze swoich artystów wykonanie rzeźby o tematyce pokojowej, mniej więcej w tym samym formacie. Rzeźba ta stanie w Hiroshimie obok ?Wiecznej Miłości? a jej kopia zostanie, jak w sztafecie, przekazana następnemu miastu Pokoju np. Guernice, natomiast trzeci egzemplarz trafi automatycznie do polskiego miasta. I tak ma postąpić każde następne miasto pokoju. Ponieważ tych miast jest bardzo wiele na świecie, może to stać się nieskończoną w czasie sztafetą.

Czyli pokój i miłość przede wszystkim, choć rzeźby różne?
Tak. W każdym mieście powstanie inna rzeźba, ale z tym samym pokojowym przesłaniem. Każde uroczyste odsłonięcie rzeźby przekazanej przez kolejne miasto pokoju w polskim mieście będzie okazją do promowania nie tylko pokoju, ale i miasta, i Polski. Mamy kilka propozycji z różnych miast. Wybierzemy to, które będzie miało najlepsze możliwości terenowe, intelektualne i organizacyjne, aby przyjmować rzeźby z następnych miast pokoju. Korzyść będzie ogromna, bo w rezultacie powstanie w tym wybranym mieście Monumentalne Muzeum Rzeźby Plenerowej o Tematyce Pokoju. Nie wiem, czy wieluńskie władze sprostają, aby przyjąć tak prestiżowe i unikalne prezenty i nawiązać mądry dialog z innymi miastami pokoju na świecie.

Ale wobec tego, dlaczego w Poznaniu jest wystawiony prototyp ?Wiecznej Miłości??

Bo sztafeta Pokoju powinna wystartować z miejsca chrztu Polski, czyli z Poznania. Trudno nam w tej chwili przesadzić skąd naprawdę wyruszy ta sztafeta. To może być Poznań, Wieluń, ale równie dobrze Szczecin, Katowice, czy Wrocław. Ważne, aby sztafeta obiegła świat i opowiedziała o nas Polakach, ludziach, którzy potrafili przekształcić dawną tragedię w gest pokoju i międzynarodowej solidarności. Nasza inicjatywa jest unikalna w skali światowej.

Ile może być w sztafecie tych miast pokoju i jakie to będą miasta?

Miast skrzywdzonych przez wojnę jest bardzo dużo na całym świecie. Nasza sztafeta może trwać prawie w nieskończoność i nie ma tutaj żadnych ograniczeń, ani w czasie, ani w częstotliwości wymiany, ani w wyborze miast. Mówić o Pokoju to już jest przeciwstawienie się wojnie. I to zadanie jest nieodłączną troską o pokojowe współżycie narodów.

A jakie to będą miasta?
Jest między innymi Coventry, Drezno, Nowy York, Florencja, Hiroszima, Nagasaki, Guernica. To są miasta pokoju. W Rosji też jest kilka miast, zatem nie ma tu ograniczeń, bo mogą to być miasta przez II Wojnę Światową zniszczone, ale także te, które tylko deklarują, że chcą walczyć o pokój i działać w tym kierunku.

Zatem ma Pan misję?
Przekazywać dalej ideę Projektu i zawarte w nim przesłanie pokoju jest na pewno ważną misją. Ona angażuje nie tylko moje doświadczenie, ale i talent. Sztuka przemawia językiem uniwersalnym. Emocja jest tym językiem sztuki, który pozwala porozumieć się wszędzie na świecie.

Jak pokazać ludziom pokój?
W roku 2000 miałem wystawę na Wieży Eiffla. Władze miasta Paryża pragnęły oficjalnie powitać nowe tysiąclecie. Często bywałem na tej wystawie i miałem okazję obserwować ludzi z różnych krajów. W czasie jednej godziny przewijali się tam ludzie z całego świata. Na przestrzeni tak krótkiego czasu widziałem Australijczyków, Portugalczyków, Japończyków, Rosjan, Amerykanów, Hiszpan, Brazylijczyków i tak dalej. W większości zatrzymywali się przy tych samych obrazach, więc mogłem zauważyć, że to właśnie emocja jest tym językiem uniwersalnym. Dlatego wierzę, że rzeźba ?Wieczna Miłość? może nieść i przekazać przesłanie pokoju.

Wykorzystuje Pan swoje dzieło do przekazania idei pokoju i konieczności porozumienia między narodami. Dlaczego?

Widziałem jak wielki ból i długotrwale cierpienie powoduje wojna. Nie można akceptować konfliktów wojennych i godzić się na dalsze tragedie i cierpienia. Wierzę, że młodsze pokolenia, pomimo braku własnych tragicznych doświadczeń pragną bardzo usilnie pokoju. Ja sam nie byłem bezpośrednim świadkiem bombardowań i zagłady wojny. Widziałem jedynie jej straszne ślady i to wystarczyło, aby pamiętać i walczyć wciąż o pokój.

Dlaczego to jest tak ważne?
Musimy dorosnąć do harmonijnej koegzystencji między narodami. Bez harmonii nasza cywilizacja chyli się ku upadkowi. Na ziemi może i musi zaistnieć harmonia i porozumienie między ludźmi. Na szczęście mamy coraz mniej wojen w Europie. Ludzie żyją dłużej. Jest zatem pewna poprawa, ale wciąż trzeba o to zabiegać i walczyć.

Wojtek Siudmak ? RZEMIEŚLNIK

Twierdzi Pan, że ma szkiców na sto lat pracy. Ile one zajmują Panu miejsca?
Same szkice nie zajmują wiele miejsca, ponieważ są to rysunki małego formatu. Natomiast realizacja obrazu w dużym formacie zajmuje mnóstwo czasu. Może to być miesiąc lub nawet trzy miesiące. Nieskromnie trochę myślę więc, że na zrealizowanie wszystkich naszkicowanych idei można byłoby poświecić cały wiek.

x

Zobasz także

15. MFF WATCH DOCS

Od 20 do 25 października we Wrocławiu odbywać się będzie się 6. American Film Festival. ...