Pieczony Andrzej Pawłowski

Andrzej Pawłowski wielkim artystą był i kropka. Raz malował, raz rzeźbił, a raz fotografował. Na dodatek czasami robił filmy i był profesorem Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Kto go upiekł? Kto w ogóle śmiał to zrobić? Galeria. Tak zwyczajnie i po prostu. Mieści cię toto w Poznaniu na ul. Piekary 5, a na dodatek nazywa się Galerią ?Piekary? – to pewnie dlatego tak ?okrutnie? traktuje co poniektórych artystów.

Fot. Jedno ze zdjęć serii ?Genesis? Andrzeja Pawłowskiego.

W tej znęcającej się nad ludźmi sztuki, czyli artystami, Galerii ?Piekary? trwa właśnie wystawa zatytułowana ?Genesis? Andrzeja Pawłowskiego (1925 ? 1986). Jest to trzecia już jego wystawa w tej Galerii. Wcześniej – w roku 2011 – oglądać można było ?Zapisy (w) przestrzeni?, a jeszcze dawniej ? 2010 ? wystawę pt. ?Światłem pisane?. Tak dodam na marginesie, że skoro pan Andrzej jest tam obecny kolejny ? trzeci – już raz, to pewnie dużej krzywdy Galeria mu nie czyni. Widać wyraźnie, że dopracowała do perfekcji swój system opiekania ? w końcu nazwa zobowiązuje.

?Genesis?

Wernisaż wystawy odbywał się w piątkowy wieczór 20 stycznia 2012. Galeria, która znajduje się na pierwszym piętrze Wyższej Szkoły Języków Obcych i jest niewielka ? mieści się w jednej tylko sali – przedstawiła wtedy całą swoją ekspozycję, czyli cykl 31 fotografii pt. ?Genesis?. Na początku swego istnienia cykl ten nazywał się po prostu ?Ręce?. Powstał w 1967 roku i dopiero dziesięć lat później artysta zaproponował tekst pierwszego rozdziału biblijnej ?Księgi Rodzaju? jako interpretację swoich prac. ?Ręce-Genesis? zaczęły tworzyć wówczas słowno-obrazowy poemat obejmujący dzieło sześciu dni, w których Bóg stworzył wszechświat ? heksameron. Do opisu wykorzystano przekład Artura Sandauera.

W cyklu dłonie ? one właśnie są tu motywem przewodnim – zostały sfotografowane przy użyciu małoobrazkowego aparatu z szerokokątnym obiektywem. Pozwoliło to uzyskać dużą głębię ostrości i jednocześnie lekką deformację perspektywy ? artysta wspaniale wkomponował w całość chmury. I tak wizerunek dłoni na tle częściowo zachmurzonego nieba nagle zrobił się dynamiczny i ekspresyjny. Cielesność rąk wzniesionych do nieba często ustępuje tu abstrakcji, co z jednej strony kojarzyć może się z aktem kreacji, a z drugiej same dłonie mogą wydać się przedłużeniem ciała artysty, albo nawet samego odbiorcy.

Cykl ?Genesis? znalazł uznanie zarówno wśród zwolenników sztuki tradycyjnej, jak i współczesnej. Mieczysław Porębski, historyk sztuki, mówił o nim: wielki, wielkością otwierającej się w nim wszechobejmującej metafory. Oglądane z bliska, przerażająco z bliska ? spojrzeniem już nie samego oka, ale i bezwzględnej w swych ostrościach i deformacjach kamery ? dłonie i dalekie niebo, ożywione ulotnymi obłokami, wystarczają tu, by dać początek nieogarnionemu krajobrazowi tworzenia ? życia przestrzeni i światła.

Andrzej Pawłowski


Urodził się tak, jak papież Jan Paweł II, w Wadowicach, choć 5 lat później, bo w roku 1925. Zmarł, nie jak papież Jan Paweł II w Rzymie, ale w Krakowie i to długo przed nim – w 1986 roku. Podjął i ukończył studia na Wydziale Architektury Wnętrz krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Potem Andrzej Pawłowski na dłużej związał się z tą szkołą i na początku lat 60. założył tam zupełnie nową jednostkę administracyjną: Wydział Form Przemysłowych. Sam prowadził później wiele badań, a także redagował liczne teksty teoretyczne i co za tym idzie zdobywał coraz większe doświadczenie projektanta. Potem stanowiło to integralną część całej jego twórczości rozciągniętej od dzieł rzeźbiarskich, poprzez malarstwo i fotografie aż do projekcji filmowanych. On stale podejmował w swoich dziełach problem procesu recepcji i udziału zmysłów widza w postrzeganiu prac artystycznych. Dążył do zakłócenia prostego schematu odbierania prac artystycznych, jako odzwierciedlających bezpośrednio świat, w którym ludzie żyją, nierzadko wykorzystując w tym celu analizy procesów fizycznych (np. wykresy krzywych łańcuchowych), które wspomagały tylko jego procesy twórcze. Chciał, aby odbiorcy jego dzieł nie ograniczali się tylko do biernego odbioru. Równocześnie dogłębnej analizie poddawał sam proces twórczy i na początku lat 60. sformułował ideę ?formy naturalnie ukształtowanej?. Jeśli chodzi o twórczość Andrzeja Pawłowskiego – pierwsze jego prace znane szerszemu ogółowi odbiorców są bardzo ?zwierzęce?: jest to cykl rzeźbiarski ?Płazy? i seria rysunkowa ?Gady? (1950-52). Jeden z jego profesorów – Tadeusz Kantor ? powiedział o nim wtedy, że posiada absolutny słuch nowoczesności. Andrzej Pawłowski eksperymentował też z teatrem epidiaskopowym i tworzeniem obrazów fotograficznych wprost na materiale światłoczułym. Powstały wówczas ?Kineformy? (1957), za które otrzymał nagrodę na festiwalu w Brukseli w 1958 roku. Krótko potem pojawił się film ?Tam i tu? (1958), który był kontynuacją zagadnień poruszanych w ?Kineformach?. Następnie powstały cykle fotograficzne: ?Luxogramy?, ?Heliogramy?, ?Mutacje/Luxografie?, cykl prezentowany w Galerii ?Piekary? – ?Ręce?, czyli obecnie ?Genesis? i ?Discovery?; malarskie: ?Formy naturalnie ukształtowane? i ?Powierzchnie naturalnie ukształtowane?, a także rzeźbiarskie: ?Manekiny? i ?Sarkofagi krakowskie? (1975). W 1963 roku Andrzej Pawłowski zajął się tworzeniem cyklów obrazów i obiektów przestrzennych, poza tym realizował wówczas spektakle wizualne i ruchome obrazy świetlne, zajmował się też kompozycją fotogramów. Projektował również na potrzeby przemysłu, aranżował wystawy czasowe i stałe ekspozycje (np. w Muzeum Narodowym i Muzeum Historycznym w Krakowie). Zajmował się też teatrem, a były to m. in. eksperymenty z teatrem kukiełkowym mieszczącym się w walizce. Ponadto występował jako aktor (grał wuja w ?Mątwie? według Witkacego w teatrze ?Cricot?).

Oglądanie wystawy

Fotografiom Andrzeja Pawłowskiego z serii ?Genesis? można spokojnie przypatrzeć się w poznańskiej Galerii ?Piekary? do środy 29 lutego 2012. Wstęp wolny. Galeria czynna jest od poniedziałku do piątku w godz. 10.00 ? 17.00 (po kontakcie telefonicznym możliwe jest umówienie się na inny termin ? strona Galerii: tutaj). Poza tym mieści się, jak już wiemy, na ul. Piekary 5, jednak strasznie trudno do niej trafić ? nie dość, że schowana jest na pierwszym piętrze WSJO, to baner – czy też logo – obwieszczające wszem i wobec jej istnienie, jest malutki i po prostu nie rzuca się w oczy. Jednak nic to, bo pani Magdalena Piłakowska, którą spotkałem w środku, mówi: to prawda ? trudno tu trafić, ale ludzie, jeśli już raz trafią, to wracają.

x

Zobasz także

Jak Paderewski do Poznania

Liczni pasażerowie na poznańskim Dworcu Głównym PKP w Poznaniu byli w niedziele 15 grudnia, grubo ...