?Cześć! I co, znowu tu sam jesteś?? ? takie pytanie zadałam Bogu, kiedy po raz kolejny weszłam do naszego pustego osiedlowego kościoła i zobaczyłam zwyczajowe już pustki wewnątrz. Była to sobota, a więc w większości wypadków dzień wolny od pracy, kiedy ma się czas na wszystko praktycznie. Przypomniałam sobie też od razu współczesne piosenki, również te rockowe, w których usłyszeć można o samotności, której doświadczył Jezus przed męką, a jest tych piosenek kilka, i doszłam do wniosku, że bycie samotnym nie jest dla Niego żadną pierwszyzną.
Czego zatem się czepiam? Nie jest przecież aż tak źle. Bogowie goszczący na Ziemi bywają samotni zupełnie tak samo, jak samotni bywają od czasu do czasu ludzie ją zamieszkujący. Nic niezwykłego. Ale jeśli tak mają się sprawy, stawiam pytanie: czy Bóg jest samotny teraz? Czy Bóg może w ogóle być samotny?
Osamotnienie
Rozważając mękę Chrystusa zwracamy uwagę w pierwszym rzędzie na Jego cierpienia fizyczne. Nic dziwnego, patrząc na krew i rany Jezusa, nikt nie myśli o katuszach duchowych, którym został poddany. Co tam nie myśli? Nawet nie próbuje. Tymczasem one są równie ważne. Jezus na Ziemi przed śmiercią doznał najstraszliwszego, najpełniejszego i najprawdziwszego osamotnienia. Po pierwsze opuścili Go ludzie, jego uczniowie i przyjaciele, co było może jeszcze do zniesienia, ale po drugie, znacznie gorsze, wydawało Mu się, że Bóg-Ojciec również się od Niego odwrócił. Samotność zatem to bardzo dokuczliwe uczucie, które jednak zna On chyba najlepiej. Z drugiej strony właśnie samotność należy do wielkich tajemnic Boga i człowieka, do tych spraw, których nie można przełożyć na język ziemski, gdyż tracą swe głębokie i niebieskie znaczenie. Myślę, że te braki lingwistyczne, niemożność pogodzenia naszych języków, kiedy Chrystus był człowiekiem, były powodem Jego zwątpienia w miłość Ojca. Jako Bóg nigdy by tego nie zrobił. Wróćmy jednak do ziemskiej rzeczywistości. Bóg czuwa nad naszą ludzką samotnością i wobec tego nie może ona zniewolić człowieka do końca, gdyż Bóg jako ten drugi gotowy jest zawsze pojawić się i być dawcą miłości. Zresztą to chyba z tego powodu w samotności lepiej się Boga słyszy i łatwiej z Nim rozmawia. Człowiek duchowy, który pragnie poważnie iść drogą pierwszego przykazania i miłować Boga z całego serca, szuka wyłączności. Pragnie samotnością otoczyć się jak wewnętrzną atmosferą. Wtedy staje się ona źródłem pokoju i szczęścia. Ponadto jest się wówczas dla Boga zupełnie samemu, można powiedzieć całościowo. Można też, ucząc się od błogosławionej Elżbiety z Dijon, uczynić ze swojego osamotnionego serca taką małą Betanię, gdzie Chrystus chętnie przychodził odpocząć. Weźmy sobie bowiem na przykład teraz pustelników: oni ze względu na Boga wybierają samotność i wcale nie odczuwają wtedy osamotnienia. Zawsze mają Mu dużo do powiedzenia i całymi dniami tylko rozmawiają, rozmawiają i rozmawiają. Wróćmy jednak do naszego pytania: czy Bóg jest teraz samotny, czy w ogóle taki bywa? Myślę, że nie. Bóg jest ponad to, bo On naprawdę nas kocha i wie też, że naprawdę jest przez nas, przynajmniej przez niektórych, kochany. Zresztą coś mi mówi, że każde opisanie Go ludzkimi pojęciami, a takim pojęciem jest samotność, jest jakby Jego umniejszeniem.
Poza tym
Napiszę zaraz o ludzkich pozytywach samotności. Będzie wesoło. Jednak zanim to uczynię, zwrócę Państwa uwagę na to, że Bóg z założenia samotny być nie może, bo po prostu jest Ich Trzech. Objawił nam się jako Bóg troisty i dlatego jest wspólnotą trzech Osób, pomiędzy którymi istnieje doskonała miłość. Zresztą Niebo z definicji jawi nam się dokładnie jako wspólnota. Samotność za to jest istotą piekła. Dzieje się tak, ponieważ to grzech do tej samotności prowadzi. Zrywa nasze więzy z Bogiem i z innymi ludźmi. Między innymi dlatego właśnie samotność jest biegunowo wręcz odległa od Boga. On sam w sobie nie może więc być samotny. Nigdy.
Idziemy do zwierząt
Miało być śmiesznie i pozytywnie, będzie też bardzo zwierzęco. W samotności można w końcu się wyciszyć, wreszcie przestać biec, ostatecznie dobrze się wyspać i koniec końców zacząć myśleć. Zatem można w samotności dużo spraw poukładać na nowo i przemyśleć zupełnie od początku. Zwróćmy się teraz do Natury i pomyślmy sobie o krowach na wsi. One leżą na łące i robią coś takiego samego z trawą, wciąż żują ją na nowo. Łacińskie słowo na określenie tej krowiej czynności dało podstawę pod funkcjonujące pojęcie „kontemplacja”, którą to w samotności dość dobrze się uprawia. Jednak musi ona ?pochodzić? od krów, bo kontemplacja wymuszona zamienia się w torturę. Samotność stosuje się przecież jako karę ? ludzie bywają zamykani do więzień, a więzienie jest tym surowsze, im bardziej więzień jest odosobniony, skazany na samotność.
Światełko w tunelu
Teraz cofamy się do początku artykułu i jesteśmy w pustym kościele. Pomyślałam tego akurat konkretnego dnia, że skoro Bóg taki tu jest samotny, to przejdę sobie przez barierkę, żeby coś zaczęło się dziać i włączył się alarm. Ja w sumie nie wiem tak naprawdę co we mnie wstąpiło. Może to moja wciąż jeszcze świeżo nabyta dziennikarska ciekawość świata i życia, albo zwykłe dziennikarskie nieposłuszeństwo? Więc przeszłam i, oczywiście, włączył się alarm. Było ciekawie – Bóg na pewno się nie nudził. Za to dyżurny ksiądz na pewno był na mnie zły. Ale na tym skończmy.