2.11. 2010 Poznań
Witaj Agnieszko!
Piszę do Ciebie list pod sinusoidalnym wrażeniem. Spełniłem bowiem Twoje życzenie, prośbę, polecenie ? czy jak to tam zwał – i wreszcie poszedłem na koncert naszych, poznańskich Sinusoidalnych w Piwnicy Farnej w Poznaniu. Pamiętasz? Tyle dobrego mi o nich napisałaś kilka listów wcześniej. Wspominałaś, że byłaś u Was w Olsztynie na ich koncercie, wyszłaś zachwycona i prosiłaś mnie, jako osobę żyjącą i mieszkającą na stałe u źródła, czyli w miejscu ich powstania, żebym zdobył dla Ciebie parę o nich wiadomości. Ja zaś szybko uciąłem temat, twierdząc, że mam dużo innych spraw na głowie. Rzeczywiście tak było, przysięgam. Potem Ty już nie wspominałaś o Sinusoidalnych, ale czułem, że ufałaś, że w końcu dowiem się co nieco. Nie zawiodłem tego zaufania i to mi się chwali ? nie musisz mi pisać, że sobie wlewam w tej chwili. Przepraszam, taki już jestem, a Ty chyba dobrze wiesz o tym. Więc byłem na ich koncercie w Piwnicy Farnej. Dowiedziałem się tego i owego i chętnie zdam relację.
Dla porządku zacznijmy od miejsca ? notabene byłem tam po raz pierwszy. Piwnica Farna Pod Blaszanym Kurem ? tak brzmi pełna nazwa ? to knajpa zaraz przy Urzędzie Miasta Poznania, mała, ciepła i czuć tam taką swego rodzaju swojsko-kulturalno-winną atmosferę, choć nie kuchenną. Z uwagi bowiem na swoje niewielkie rozmiary, jeśli chodzi o jedzenie, Piwnica oferuje swoim klientom tylko przekąski i inne takie raczej lekkie jedzonko, oparte głównie na pomysłach kuchni śródziemnomorskiej, bo ta najlepiej ?współpracuje? z winami. Albowiem win, ?to ci u nich dostatek?. Jest także Twoje ulubione, jak Ty to mówisz – winko rosé ? wiem, bo piłem. Jak przyjedziesz do Poznania, co mam nadzieję, nastąpi za niedługo – muszę zabrać Cię tam na jakiś koncert. Grać będą najprawdopodobniej muzycy poznańscy ? Piwnica i jej kierowniczka, Agnieszka Linette, promują raczej poznaniaków (patrz: Sinusoidalni), choć ostatnio zagrał tam bluesman z Twojego Olsztyna, Paweł Szymański. Na muzykach jednak nie kończy się program artystyczny Piwnicy Farnej. Organizują dyskusje polityczne, kulturalne, współpracują z poznańskimi aktorami – nawet z Januszem Andrzejewskim, o którym mówiłaś tyle dobrego, gdy byliśmy na ?Rutherfordzie i synu? w Teatrze Nowym, kiedy gościłaś u mnie ostatnio. To ten sam Janusz Andrzejewski, z którym moja szefowa stale chce zrobić wywiad ? chyba pamiętasz, o czym rozmawialiśmy, kiedy ją przypadkiem spotkaliśmy.
Przyszła teraz kolej na Sinusoidalnych. Oczywiście porozmawiałem z nimi trochę przed koncertem, bo byłem tam wcześniej, i wiem ciut więcej. Po pierwsze jest to grupa przyjaciół, dokładnie trzy sztuki, będących jednocześnie profesjonalnymi muzykami w większości z Akademii Muzycznej w Poznaniu. Na swojej stronie internetowej (http://www.sinusoidalni.pl) piszą, że tworzą razem zgrany zespół ? i co prawda zgranie wyglądają, jednak ja nie wiem jaka jest prawda, za krótko i za mało ich znam. Tak jakby twarzą zespołu jest chłopak noszący bródkę wystylizowaną na młodego Żyda z początków XX wieku, choć mogę się mylić ? za dużo ostatnio filmów historycznych z tego okresu oglądałem i wszystko mi się miesza. Jednak ja z tą twarzą – Damianem Wilkiem – nie rozmawiałem, czego naprawdę nie mogę sobie tego wybaczyć. Chłopak występował w Teatrze ?U przyjaciół? ? pisałem Ci o nim kiedyś. Może więc nawet go widziałem ? kto wie? Ja w każdym razie nie pamiętam. U Sinusoidalnych, oprócz śpiewu, gra na kontrabasie, a w dzień koncertowy zapomniał smyczka i musiał po niego jechać. Koledzy mówią, że to przez roztargnienie, ale mnie wydaje się, że prawdziwym powodem była tu trema. Jarek Janik z Jarocina (chwali się, że jest 3xJ), który w zespole gra na gitarze klasycznej bądź akustycznej, mówi zresztą, że oni zawsze mają tremę, ale jest to taka dobra strona tremy. Ona zawsze motywuje i zagrzewa do lepszej gry. Trema sprawia, że gdy grasz dajesz z siebie więcej, bo przecież na co dzień też grasz ? mówi i trudno się z tym nie zgodzić. Trzecim członkiem Sinusoidalnych jest Michał Ruksza ? to o nim wspominałaś w liście, że kojarzy Ci się z japońskimi rikszami. Michał współpracuje z Kabareciarnią Zenona Laskowika i stąd ludzie mogą go znać, ale nie ja, wiesz, że nie lubię kabaretów. Michał gra na pianinie i instrumentach perkusyjnych.
Pora na repertuar Sinusoidalnych. Oni prawie zawsze noszą cylindry, co ma poniekąd wpływ na wybór prezentowanych przez nich utworów. Prawie zawsze śpiewają piosenki z lat 20 i 30-tych XX wieku. I znowu prawie zawsze są to utwory polskie, ale śpiewają także wiele zagranicznych standardów jazzowych. Piszą na swojej stronie, że uwielbiają numery Mieczysława Fogga i Eugeniusza Bodo. Grają klimatyczne swingi, ciepłe bossa novy, energetyczne samby, a także utwory autorskie. Możesz sama wejść na ich stronę internetową i się przekonać ? jest tam możliwość przesłuchania kilku utworów. Między innymi można wysłuchać pięknego ?Błękitnego bolera? – kawałka, który jako pierwszy grany był na koncercie ?miód dla uszu…
Teraz kolej na nas, Agnieszko, a to będzie raczej krótkie. Nie widzieliśmy się już długo ? to raz, ja ostatnio byłem u Ciebie w Olsztynie ? to dwa, pora więc na Twoją u mnie wizytę ? to trzy. Napisz kiedy przybędziesz ? to ponowne raz, zostaniesz na cały tydzień ? to ponowne dwa, a wtedy na pewno Pod blaszanym Kurem będzie koncert, w którym weźmiemy udział ? to ponowne trzy i koniec. Trzymaj się ciepło. Ucałowania.
Kajtek
P.S. Szykuj się na Sinusoidalnych w przyszłym roku. Chyba zagrają w Piwnicy raz jeszcze ? przynajmniej tak mówili wszyscy ? i oni i pani Agnieszka, Twoja imienniczka i knajpiana kierowniczka, a wtedy my pójdziemy na ich koncert tym razem już nie osobno.