God bless U

Relacja z koncertu bluesrockowego, o którym poKULTURE.pl informowało, i w którym poKULTURE.pl wzięło udział, a dał go Amerykanin – Chaz DePaolo.

Jest już po czasie. Zaczynam się więc niecierpliwić. Z nerwów biorę się za obgryzanie paznokci. Oczywiście tylko w przenośni. Wreszcie ? jest! Na scenie pojawia się Chaz DePaolo. Jestem pierwszy raz na jego koncercie, więc oczywistą oczywistością jest – jak by to powiedział jeden z prominentnych polskich polityków – że trzeba mu się dobrze przyjrzeć.

Zaczynam więc od samego dołu ? buty. Ładne, zgrabne, czarne adidasy, jak by to powiedział niejeden Polak, choć nie wyprodukowała ich raczej ta tak znana firma z Bawarii. Chaz pochodzi ze Stanów Zjednoczonych i stamtąd pewnie też pochodzą jego buty. Jednak absolutnie nie przeszkadza mu to uwielbiać naszego kraju. Mówi nawet, że kocha Polskę za jej atmosferę, jedzenie i za to, że zawsze czuje się tu jak w domu, a był u nas już cztery razy. W tym roku dotarł do Polski na zaproszenie grającego na instrumentach basowych Lukasza Gorczycy. Wraz z nim, a także z perkusistą Tomkiem Dominikiem, dali w Polsce 18 koncertów. Jego miłość do naszego kraju jest na tyle duża, że poważnie myśli nawet o przeniesieniu się tutaj na stałe. Najpierw jednak musi jeszcze zrealizować wszystkie zobowiązania, których podjął się w Nowym Yorku, a to potrwa mniej więcej do końca przyszłego roku. A potem kto wie? Pozostaje sprawa naszego języka. Jeśli chodzi o tę kwestię to: I need help (potrzebuję pomocy) – przyznaje od razu na wstępie Chaz.

Muzyk mówi, że odpowiada zawsze pozytywnie tym, którzy proszą go o zagranie koncertu. And I love it (uwielbiam to) ? dodaje po chwili. Gra około 150 koncertów rocznie, głównie w USA i Europie. Czy zamierza podbić Europę Wschodnią i Rosję? Oczywiście, że tak, jeśli tylko będzie miał ku temu okazję. Byłby zachwycony, gdyby ktoś z Czech, Słowacji, albo Rosji zaprosił go do siebie. Najbardziej podobałaby mu się Praga. Wszystko przed nim. Wszystko jest możliwe.

Idźmy dalej: wyżej niż buty są spodnie i koszula w moich ukochanych kolorach, czyli granatowych i ciemnoniebieskich, a także gitara. Tu zatrzymam się trochę dłużej, bo o instrumencie, z którego wydobywa się muzyka Chaza, można zawsze mówić i zawsze pisać wiele. Zresztą ?Music is my world? (muzyka to mój świat) ? słyszymy w utworze ?I Only Need A Little?.

Chaz wydał już cztery płyty. Wszystkie jego piosenki są prawdziwe, bo opowiadają o tym, co się stało, co się dzieje, a ewentualnie o tym, co jeszcze się wydarzy w życiu Chaza. Mówią więc o chazowych problemach z alkoholem, o depresji z tym związanej i o myślach samobójczych. Jedna opowiada o spotkaniu w Niebie z bratem, który zginął w wypadku samochodowym i siostrą, którą trzy miesiące później zamordował jakiś dealer narkotykowy ? Chaz ma bardzo liczną rodzinę ? 6 sióstr i braci. Przez swoją muzykę on po prostu wyraża siebie, to co czuje i to co widzi. Nazywa ją „electric style of blues” (elektrycznym bluesem), ponieważ są w niej zawarte naprawdę różne wpływy poczynając od jazzu, a na muzyce funk kończąc. Zapytany o to, dlaczego nie czerpie z kapel stricte rockowych, takich jak Nirvana, czy Rolling Stones, mówi, że po prostu nie czuje tak jak oni. Podobnie jest z thrash metalową Metallicą. Chociaż Chaz tak naprawdę wychował się również i na tej muzyce.

21 września 2010 w Polskim Radiu PIK w Bydgoszczy, czyli dzień przed koncertem w Poznaniu, Muzyk nagrywał swoją nową, piątą już, płytę, tym razem w wersji live. Dla niego przede wszystkim było to bardzo interesujące doświadczenie ? nigdy wcześniej tego nie robił. Mówi, że przy okazji dostał wielki zastrzyk energii, bo wszyscy bawili się przy tym jak nigdy. Sztandardowym utworem na tym krążku jest pozycja „One night in Warsaw”, którą Chaz napisał, zgodnie z tym, co mówił o inspiracjach swoich piosenek, kiedy zdarzyło mu się kiedyś nocować w Warszawie.

Co można powiedzieć jeszcze o gitarze i muzyce Chaza? Brytyjski magazyn „Blues Matter’s? nazwał go „jednym z najbardziej obiecujących talentów elektrycznego bluesa XXI wieku”, a to zobowiązuje. Chaz chyba czuje tę odpowiedzialność. Tym co mnie uderzyło najbardziej było to, że on na każdym kroku, zawsze, wszędzie i do każdej osoby, która mu się tylko nawinie mówi: God bless you (Bóg cię błogosławi) – podobno wszyscy muzycy amerykańscy tak mają.

Starczy jednak tej gitary. Idźmy dalej z tym naszym oglądem. Ponad gitarą, spodniami i koszulą jest już tylko głowa, a na głowie długie włosy, które podkreślają z całą swą mocą indywidualność Chaza. W czasie koncertu związane są w koński ogon, żeby nie przeszkadzały w wykonywaniu bardzo dynamicznych ruchów przy wydobywaniu z gitary najczystszych i najbardziej pożądanych dźwięków.

Poza długimi włosami Chaz powinien nosić jeszcze okulary przeciwsłoneczne. Tak jak to bywa u ogromnej ilości mężczyzn i kobiet, którzy przebywają na scenie. Taka moda. Ale nasz Chaz ich nie ma. Dlaczego? Nie chodzi o to, że ich przypadkiem zapomniał. Bynajmniej. On po prostu lubi swoim rozmówcom patrzeć swobodnie w oczy. Uważa, że można w ten sposób zaglądnąć komuś w duszę, a sam nie nosi okularów, bo nie chce utrudniać nikomu zaglądania w swoją. Cóż… Nie wydaje mi się to do końca bezpieczne. Zwłaszcza teraz, bo co jeśli ktoś, jakimś nieznanym mi zupełnie sposobem, wejdzie ze swoimi brudnym buciorami w taką otwartą i bezbronną duszę Chaza i narobi tam swojego bałaganu?

natalia.mikolajska@gremedia.pl

x

Zobasz także

Jak Paderewski do Poznania

Liczni pasażerowie na poznańskim Dworcu Głównym PKP w Poznaniu byli w niedziele 15 grudnia, grubo ...