Wieczorna audiencja u Eskimosów

W zeszły wtorek wieczorem, 5 kwietnia 2011, Blaszany Kur zorganizował dla nas teatr, a właściwie jeden spektakl tylko. Zatytułowany on był ?Audiencja III czyli raj Eskimosów?. Grała w im dwójka aktorów: Ona ? Izabella Tarasiuk i On ? Janusz Andrzejewski, czyli cały i w komplecie, mały teatr kameralny zwany ?Sceną z bliska itja?. Byłam tam i…
… I jestem oczarowana. Ot tak i po prostu. Dlaczego? W moim ?teatralnym? życiu normalnie to jest tak, że im więcej aktorów pojawia się na scenie w czasie spektaklu, tym lepiej. Dlatego np. monodram jest dla mnie teraz, bo nie zawsze tak było, istną męką. Przed wtorkiem myślałam sobie: cóż mogą mi zaoferować dwaj pojedynczy aktorzy? Dwa monodramy w jednym przedstawieniu? Dwie męki w jednym spektaklu? Dlatego do Piwnicy Farnej szłam, nie mogę powiedzieć, że niechętnie ? zawsze czekam na zaskoczenie mnie, przy czym zaskoczenie to wcale nie musi być przyjemne, aczkolwiek takie byłoby najmilsze ? tak więc do Piwnicy szłam nie spodziewając się niczego wspaniałego i w sumie z niewielką dozą jakiegoś takiego zniechęcenia. Zostałam jednak zaskoczona i wprost oczarowana. Zrobili to, wspólnymi siłami, Iza Tarasiuk i Janusz Andrzejewski. Zacznijmy jednak od początku.

Nie do końca właściwy początek

Przyszłam wcześniej, jakieś 45 minut przed spektaklem, umówiłam się bowiem z Januszem (w swoim czasie był on moją ofiarą wywiadowczą – zobacz tutaj), że usadzi mnie w najlepszym miejscu na widowni, żebym jak najwięcej widziała ? oni z Izą grają praktycznie w całej przestrzeni piwnicznej. Janusza akurat nie było ? powiedziano mi, że kłębek nerwów przygotowywał się na zapleczu do spektaklu. Zostawiłam go więc w spokoju ? niech się sam denerwuje. Wybrałam sobie stolik, zaczynam siadać, a tu słyszę:
Ale prosimy nie tu. Ten stolik to część dekoracji.
Pan Marek, jeden z właścicieli Piwnicy, był po prostu ?nieugięty?. Zaraz potem pojawił się jednak Janusz ? jego nerwy, przynajmniej pozornie, wcale się nie kłębiły. Zaczął od rozsadzania znajomych, którzy zjawili się tego wieczoru w liczbie sztuk kilku. Wszędzie było go pełno ? wciąż gadał, zachęcał, doradzał gdzie usiąść. Zdania, które Janusz wypowiadał to np.: Napięcie rośnie przed godziną ‘0?; Czas biegnie nieubłaganie. ? może więc faktycznie było gdzieś to zdenerwowanie? Ukryte profesjonalnie pod płaszczykiem doradzania i zachęcania z muzyką Amadeusza Mozarta w tle. Ale gdzie ta Iza?

Właściwy początek

Po czasie oczywiście ? Teatr nigdy nie jest punktualny. To przez widownię. Ona zawsze się spóźnia – tłumaczył Janusz – spektakl się zaczyna. Tak ni stąd ni zowąd. Nasz aktor zamienia się w postać ? też tak ni stąd ni zowąd. Mamy więc Jego ? profesora, muzykologa, prelegenta, kochanka, mężczyznę, aktora. On prowadzi wykład sam. Gdzie jest ta Iza? Dobrze było by też zapytać: jak nasz profesor prowadzi ten wykład? Je, popija sobie, odbiera telefony i rzuca słuchawką, wywija dorodnym porem, który będzie zresztą wykorzystywany również w dalszej części przedstawienia. Można powiedzieć, że czuje się tak rozluźniony, tak u siebie, że można powiedziać: jak ryba w wodzie i jak profesorowi najwyraźniej nie wypada.

Właściwy środek

W pewnym momencie, z wybranego przeze mnie na początku stolika, z którego zostałam jednak wyrzucona, i który musiałam pozostawić samopas, do wykładu włącza się Ona – uczennica, przyjaciółka, towarzyszka życia, kochanka, nieznajoma, wróg, autorka… ? przybiera rolę zależną od sceny. W tym momencie, wreszcie i nareszcie, pojawia się też Iza, która, pewnie dla efektu, nie pokazywała się w ogóle przed spektaklem. Ich dialog, który traktuje właściwie o wszystkim, ukazuje przede wszystkim kontrast między płciami. Jest wiele pełnych dynamizmu scen oraz błyskotliwych dialogów, często o filozoficznym charakterze i kończących się dowcipną puentą. Żeby trzymać się porządku i pora, opowiem o tej, w której Ona zaczyna wymachiwać porem właśnie. On zaniepokojony i z przerażeniem w oku, woła, żeby go zostawiła i krzyczy z lękiem: To jest moje! W innej scenie Ona dochodzi do wniosku, że najważniejsza w intelekcie jest waga mózgu: Daj mi zważyć Twój mózg, a powiem ci kim jesteś… byłeś ? mówi, a ja przed oczami mam Hamleta przemawiającego do czaszki.

Właściwe najważniejsze

Jednak nie to w Farnej było najważniejsze. Najważniejsza była bliskość sceniczna ?Sceny z bliska itja?. Bowiem takie jest przecież motto przewodnie teatru. Izabella Tarasiuk i Janusz Andrzejewski żyją i grają po to, aby zlikwidować barierę i dystans, jaki wytwarza się między aktorami a publicznością. Wychodzi im to naprawdę doskonale.

x

Zobasz także

Jak Paderewski do Poznania

Liczni pasażerowie na poznańskim Dworcu Głównym PKP w Poznaniu byli w niedziele 15 grudnia, grubo ...