Czym jest Tęcza? To zespół muzyczny, dziwny na tyle, że czegoś takiego raczej nie można spotkać na każdej uczelni. Dlaczego, w końcu studenci często coś tam sobie brzdękają i śpiewają? Tęcza jest dziwna z powodu swojego składu. Tylko tyle albo aż tyle.
Jak to składu? To proste: na co dzień jedna część jego członków w pocie czoła studiuje, zalicza kolejne egzaminy i kolokwia, a część druga, też w pocie czoła, uczy, egzaminuje i sprawdza wiadomości części pierwszej, a to na uczelniach nie muzycznych zdarza się nadzwyczaj rzadko.
Od Piastów
?Spółdzielnia Tęcza? istnieje od roku 2007, ale jak zapewniał mnie jeden z jej członków, doktorant Błażej Grygo: już w piastowskich podaniach były wzmianki o tym, że na przełomie XX i XXI wieku powstanie fenomen, jakim jest zespół Tęcza. Porozmawiajmy więc o nazwie. Dlaczego ?Spółdzielnia Tęcza?? Na początku zespół miał zagrać 4 kawałki na koncercie z okazji przeprowadzki Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa z Szamarzewa na Morasko i zniknąć. W Naturze zawsze tak jest – tęcza nigdy nie utrzymuje się zbyt długo i jest niesamowicie ulotna. Ta część nazwy przepowiadała więc szybki koniec zespołu. Z kolei spółdzielnią stał się on dlatego, że była to inicjatywa kolektywna, choć ostatecznie główny jej zaczyn leżał i wciąż leży po stronie dra Piotra Lissewskiego.
W swoim czasie dołączyli do zespołu studenci i inni wykładowcy, pojawiły się też liczne zaproszenia na koncerty. Ludziom zaczęła się podobać muzyka grana na scenach. Tęcza zaczęła żyć własnym życiem. Co się tyczy repertuaru, to na początku były to wyłącznie interpretacje cudzych piosenek, jednak z czasem członkowie zaczęli pisać własne teksty i komponować własną muzykę.
Zestresowana trema
Przed występem trema towarzyszy wszystkim. Tak jest zawsze, nawet ze spółdzielniano-tęczowymi artystami. Doktorant Błażej Grygo opowiada, że przed egzaminem doktorskim nie stresował się tak jak przed pierwszym tęczowym koncertem. I nie pomaga tu fakt, że jak mówi Dominika Narożna, doktorantka, która w Tęczy najlepiej chyba śpiewa, zespół to wspólny sposób spędzania wolnego czasu wszystkich jego członków. Nazywa ich prawdziwymi przyjaciółmi, a o to w dzisiejszym, pędzącym wciąż do przodu, świecie coraz trudniej. Jednak chyba nie to zagonienie powoduje, że skład zespołu jest bardzo zmienny. Takie już jest to życie uczelniane? jedni studenci kończą studia, drudzy je dopiero zaczynają.
Stałych członków w Spółdzielni Tęcza jest kilkunastu, choć przez zespół przewinęło się już prawie 300 osób, które miały za każdym razem jakiś tam, niewielki nawet, wkład w jego istnienie. Dlaczego tak wielu? Odpowiedź jest prosta, ale tylko wtedy, kiedy odwołam się ponownie do słów dra Błażeja Grygo. Od piastowskich podań, które przepowiadały Tęczę, doprowadził mnie on bowiem do gwiazdy betlejemskiej, którą Tęcza jest, a potem dodał, że mamy nadzieję, że (…) będziemy długo jeszcze świecić i oświetlać ludziom drogę i doprowadzimy dokąd trzeba niejednego jeszcze wędrowca. Wynika z tego, że te prawie 300 osób jest we właściwych punktach swojej wędrówki. I chwała im za to, a raczej chwała ?Spółdzielni Tęcza?.
Przyjacielska płyta
Płyta ?Spółdzielni Tęcza? ma za zadanie, jak twierdzi dr Piotr Lissewski, wypromować tego typu (muzyczną) działalność studencką i piosenkę studencką w ogóle. Jednak permanentny brak czasu i chroniczne zagonienie jego członków uniemożliwia ustalenie wspólnego terminu nagrania, który pasowałby wszystkim. Dr Lissewski mówi, że łatwiej jest umówić się na koncert, ale płyta na pewno powstanie.