Szybowanie wyobraźni

Wchodzisz do galerii sztuki art-brut. Jesteś zaproszony na wernisaż, i choć nigdy jeszcze nie byłeś w galerii tego typu, to myślisz sobie, że będzie pięknie, że poszerzysz swoje horyzonty, że poznasz nowy rodzaj malarstwa.

Cały nastawiony jesteś na odbiór bodźców kulturalnych i zwyczajnie podekscytowany. To dość ludzkie, tym bardziej, że ty lubisz przecież kulturę. Co tam lubisz? Ty ją po prostu kochasz. Jednak dzieje się inaczej.

Oglądasz obrazy powieszone na ścianach i z każdym następnym coraz bardziej czujesz się w kropce. Z tego, co mogłeś przeczytać w wypowiedziach znawców sztuki na temat artystów art-brut, co słyszysz w rozmowach gości wernisażu, trochę przecież podsłuchujesz, tych wszystkich ochów i achów, dowodów uznania i pochwał talentu, wynika, krótko mówiąc, że po prostu nie umiesz patrzeć na sztukę, albo że w ogóle jej nie rozumiesz. Ty, który nigdy nie stroniłeś od galerii i muzeów, który uważałeś się za człowieka kulturalnego, widzisz teraz w ?dziełach? artystów art-brut (W ogóle masz wątpliwości czy zasługują one na miano dzieł sztuki) prace przedszkolaków, którym jakoś udało się zdobyć narzędzia malarskie, by przejść metamorfozę i zmienić się na chwilę w Leonarda da Vinci z kołyski. Myślisz sobie, że musisz się mylić. Przecież to niemożliwe, żeby wspomniani już znawcy sztuki tak powszechnie odczuwali chęć wprowadzania w błąd wszystkich ludzi, dla których kultura coś znaczy…

Cóż, naturalnie, że tego nie chcą. To wręcz oczywista oczywistość, żeby posłużyć się językiem klasyka polskiej polityki. Czym więc jest art-brut?

Zacznijmy od początku, czyli od nazwy: art-brut to nie sztuka brutalna, jak podpowiada nasz język polski. Nazwa pochodzi od francuskiego słowa brut, które tłumaczy się przede wszystkim jako surowy, choć możliwe są też inne tłumaczenia: dziki, nieokrzesany, pierwotny i prymitywny. Sztuka ta pełna jest prostoty i naturalności. Inaczej nazywa się ją prymitywizmem. To dlatego zresztą tak mocno przypomina prace dziecięce. Jeden z gości wernisażu, pani prof. z Uniwersytetu Warszawskiego, Marina Zalewska, mówi: Kiedyś byłam w Lozannie w największym muzeum art-brut. Ogromne, jeżeli chodzi o zbiory. Fascynujące dzieła, ale… Byłam ogłuszona tym niespotykanym stłoczeniem „szaleństwa”, kolorów, kresek i postaci. Pamiętam, ze kiedy wyszłam z tego Muzeum siedziałam długi czas nad jeziorem patrząc bezmyślnie na płaską taflę wody, żeby jakoś dojść do siebie.
Tak, kolory i wilka różnorodność barw są tym, co przede wszystkim charakteryzuje art-brut. Tworzą ją przecież osoby, które swojego talentu nie kształciły na akademiach sztuk pięknych pod okiem uznanych i nie uznanych profesorów. Art-brut nie jest sztuką profesjonalną, a w jej artystach tkwi jakaś nieuchwytna tajemnica. Oni nie wzorują się na mistrzach, których dzieła możemy podziwiać na kolejnych wernisażach w galeriach i muzeach.
Artyści art-brut nadzwyczaj często są ludźmi odrzuconymi przez społeczeństwo. Oni niekiedy mają tzw. uzdolnienia wysepkowe, których współczesna neuropsychologia nie potrafi wyjaśnić, mówi prof. Irena Obuchowska z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Jednak artyści art-brut nie zawsze mają problemy psychicznie. Jest to sztuka, którą uprawiają też osoby w pełni zdrowe, które z powodu ubóstwa lub innych okoliczności życiowych nie mogły swojego talentu kształcić. Ten jednak domagał się urzeczywistnienia i stało się. Tworzą, bo nie mieli wyboru, chcą, czy nie chcą.
Reasumując: talent artystyczny i poziom inteligencji – to dwie kompletnie różne sprawy, a to, jak bardzo różnią się od siebie najlepiej widać w dziełach artystów art-brut. Ich spontaniczna twórczość artystyczna niezwiązana z tradycjami sztuki ludowej ani z żadnymi kierunkami sztuki współczesnej, charakteryzuje się naiwnym, czasami wręcz dziecięcym realizmem. Tak naprawdę dzieła artystów art-brut to szybowanie wyobraźni, bo oni w nic ich nie ubierają. Pozwalają jej jedynie wznieść się tak wysoko, jak tylko ona sama chce.

Nikifor Krynicki

Teofil Ociepka

W Polsce największą sławę zdobyli Nikifor Krynicki, o którym zrobiono nawet ostatnio głośmy film, z wówczas 84-letnią, a teraz już nieżyjącą, Krystyną Feldman w roli głównej, a także Teofil Ociepka. Pierwszy z nich żył samotnie i w okropnej nędzy, przez co przez większość życia uważany był za upośledzonego psychicznie. Miał jednak swą wielką pasję malarską i nią pochłonięty był bez reszty. Kompletnie niezrozumiany przez większą część życia, dopiero pod jego koniec został doceniony przez cały świat. Drugi, oprócz pasji malarskiej, interesował się także teozofią i okultyzmem. Utworzył w Janowie, miejscu swojego urodzenia, silną gminę okultystyczną. Uważał, że to jego mistrz wpływa na to, co i jak maluje. Jego twórczość również osiągnęła światowe uznanie. Teofil Ociepka i Nikifor są najbardziej znanymi polskimi reprezentantami prymitywizmu.

Dzieła artystów art-brut obejrzeć można między innymi w Galerii ?tak? przy ul. Mielżyńskiego 27 w Poznaniu.

x

Zobasz także

Wszystko wiąże się z kobietą…

O doznaniach towarzyszących tworzeniu oraz co można wyssać z mlekiem matki rozmawiamy z rzeźbiarzem Antonim ...