Piotr Woźniak na gestapo w Poznaniu

Jest synem poety gitary, Tadeusza Woźniaka ? sam zresztą, jak to się mówi, gra i czasem pisze wiersze na tym instrumencie. Jak dotąd wydał jedną tylko płytę, ale za to starannie przemyślaną i dopracowaną, czyli głównie do słuchania wieczorem, kiedy jest na to czas. Ma bardzo specyficzny i miły głos. Poza tym piszą o nim, że to artysta liryczny. Co to tak naprawdę znaczy? Może dowiemy się na komendzie gestapo?
Piotr Woźniak mieszka w Poznaniu, w okolicy Rynku Wileckiego. Polubił jednak ? na szczęście dla niego! ? poznańską Wildę i czuje się tu dobrze. Jego płyta zatytułowana jest ?Dom na dachu? i właściwie można powiedzieć, że to nie jedyne płytowe wydawnictwo z jego udziałem. Jako dzieciak śpiewał piosenkę w dziecięcym musicalu ?Lato muminków?, który został później wydany na płycie. Poza tym ? i to wydaje się najważniejsze – występował w ?Metrze? Józefa Józefowicza, a z tego też były płyty. Warto dodać, że wcale ?nie wychwal się? swym ojcem na przesłuchaniach do zespołu, co wprawiło w zachwyt jednego znajomego Tadeusza Woźniaka, który był w komisji. Sam Piotr Woźniak uważa, że dzięki pedagogom, którzy w ?Metrze? byli, nauczył się wiele i jest im bardzo za to wdzięczny. Zdobył tam duże doświadczenie sceniczne i prawdziwe obycie ze sceną, które teraz wykorzystuje do granic możliwości ? jego koncerty są tak normalne, ciepłe i nie nadęte, że aż przykro się robi, gdy się już kończą.

Głos Piotra Woźniaka, przynajmniej dla mnie, jest powalający. Niby to tenor z podszyciem barytonowym, ale brzmi niezwykle nisko. Mówią, że śpiewa jak Grzegorz Turnau, ale on nie lubi gdy się go porównuje w ten sposób i takie porównanie w ogóle nie mieści mu się w głowie, bo czuje się od Grzegorza zupełnie inny i odrębny. Ma zresztą nadzieję, że to porównanie do niego nie przylgnie, bo jest całkowicie irracjonalne i nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.

Z Piotrem Woźniakiem umówiłam się parę dni po koncercie jego i Przemka Śledziuchy Śledzia w Piwnicy Farnej w knajpie niedaleko poznańskiej operetki przy ul. Niezłomnych, która niegdyś była budynkiem LOK-u (Ligia Obrony Kraju). Przed wojną był to Dom Żołnierza i z tej racji w czasie wojny mieściła się tam komenda gestapo, gdzie Niemcy katowali bezlitośnie polskich patriotów. Nasza poKULTUROWA redakcja ma fantazję i dlatego zaaranżowaliśmy dla Piotra Woźniaka przesłuchanie gestapo w jednej z sal operetki. Oczywiście Piotr Woźniak nie był katowany, maltretowany, ani nic z tych rzeczy. Redakcja podeszła do niego z najwyższą atencją ? zresztą na samym początku przesłuchania oświadczył, że przemoc, strach i cierpienie są rzeczami, które stara się ze swego życia eliminować. Dodał też, odważnie dosyć, że nienawidzi terroru i nie lubi jak się człowieka zmusza siłą do czegokolwiek. Zresztą terror psychiczny według pana Piotra jest najgorszą chyba rzeczą, jaką jeden człowiek może sprawić drugiemu.

Redaktor Kajetan Cichołowski wraz z kolegą z wydawnictwa przebrani za niższych funkcjonariuszy SS, a co za tym idzie w długich skórzanych płaszczach, zgarnęli Piotra Woźniaka, gdy ten szedł na umówione ze mną spotkanie niedaleko operetki. Był wieczór, ciemno, więc mogli spokojnie nie niepokojeni przez nikogo to zrobić. W efekcie ich działań Piotr Woźniak znalazł się w przystosowanej do przesłuchań sali, gdzie w stroju wyższego oficera gestapo za biurkiem siedziałam ja.

Etap I
Gestapo ? przesłuchanie wstępne

Sala była ciemna z ostrym punktowym światłem na twarz siedzącego pana Piotra, za nim, a właściwie nad nim, stanął esesman Kajetan z papierosem w kąciku ust i rewolwerem w dłoni, który wciąż znajdował się w zasięgu wzroku pana Piotra. Na biurku leżała ?moja? broń służbowa i pały, które wypożyczyliśmy z operetki. Pan Piotr wciąż zasłaniał twarz przed świecącym mu w oczy światłem. Rozpoczęłam przesłuchanie:

Nazywasz się Piotr Woźniak. Jesteś muzykiem, śpiewasz recitale. Sam komponujesz swoją muzykę?

– Zazwyczaj. Mam na koncie autorską płytę, w całości skomponowaną przeze mnie.

Ale nie komponujesz zawsze?

– Nie, np. teraz z Tomkiem Śledziem gramy polskie utwory, które pochodzą z początku lat 70-tych.

A kiedy komponujesz, to co chcesz wyrazić swoją muzyką?
– Siebie.

Syndrom narcyza?

– Nie, ja nie komponuję po to, żeby ludziom pokazać: oto ja, patrzcie i podziwiajcie.

A po co?
– Chcę z ludźmi rozmawiać, chcę się z nimi komunikować.

O, liryczny jesteś. Dlaczego?

– Chyba taką po prostu mam duszę.

O czym piszesz, jeśli piszesz? Czy ty w ogóle piszesz?

– Piszę czasami, ale trudno tu wysnuć jakąś prawidłowość.

Co to znaczy? Masz mówić jaśniej.

– Tak naprawdę tych moich własnych tekstów, które ujrzały światło dzienne i skonfrontowały się z publicznością, jest tylko 3.

No co ty?
Z reguły współpracuję z ludźmi, którzy zawodowo piszą teksty.

Jak Agnieszka Osiecka. Śpiewasz czasem jej teksty, kolego?
– Ona napisała niewiele tekstów dla mężczyzn. Współpracowała głównie z kobietami.

Tak. Wiem, że mówiła kiedyś, że lepiej rozumie – z oczywistych względów – duszę kobiecą.

– Poza tym jej teksty przepojone są takim kobiecym – i jej chyba też – cierpieniem, a od cierpienia to ja wolę trzymać się z daleka.

Co ty nie powiesz? Hmm… Pewnie źle ci się widzi, co?
– Tak… Nie mógłby Pan wyłączyć tego światła?

Nie, nie mógłbym. Wróćmy do pytań: ściągasz z poetów, kolego?
– Jeśli tak robię, to raczej niechętnie. Czasem śpiewam wiersze, ale dla mnie wiersze są tekstami piosenek. I na niektórych poetów raczej się nie porwę.

Twierdzisz, że ?pożyczasz na zawsze teksty?. Co to znaczy?

– Ja w ten sposób utożsamiam się z tekstami, których nie napisałem, choć je śpiewam. A przecież jest ich większość.

Ale to jest kradzież, a ty jesteś złodziejem, kolego. Jak można pożyczyć na zawsze cokolwiek?

– Nie, to nie jest kradzież.

W takim razie rabunek, albo przywłaszczenie. Jak zwał tak zwał.
Na wydawnictwach autorzy piosenek zawsze wymieniani są z imienia i nazwiska. Poza tym otrzymują też jakieś apanaże, a w przypadku wierszy zawsze pytam poetę o zgodę na ich wykorzystanie.

Potrafisz to udowodnić?
– Dopisałem kiedyś muzykę do wierszy Leopolda Staffa i Juliana Tuwima i w każdym przypadku prosiłem ich spadkobierców o zgodę na wykorzystanie tych tekstów.

A jakie masz wykształcenie, złodziejskie?

– Skończyłem średnią szkołę muzyczną, a mój instrument to wiolonczela.

To co, kradniesz pracę muzykom po Akademiach Muzycznych?

– Tak… w sumie można tak powiedzieć. Kradnę pracę muzykom wykształconym.

Kim wobec tego są twoi rodzice, też złodziejami?

– No nie, moja mama to nauczycielka i prowadzi szkołę społeczną.

A ojciec?

Mój ojciec jest kompozytorem, śpiewakiem, autorem muzyki do sztuk teatralnych i filmów dokumentalnych.

Twoje główne źródło utrzymania?
– Utrzymuję się muzyką. Oprócz tego, że śpiewam własne recitale, pracuję w studiu i tam nagrywam muzykę.

Żona, dzieci?
– Miałem żonę. Mam też dziecko. Jedno, syna.

Co się stało?
– Pokochałem inną kobietę. I tyle.

Mieszkanie, dom?
– Mam dom… Chociaż nie, nie mam domu. Wynajmuję mieszkanie.

Czyli nie masz ogródka?
– Nie, nie mam ogródka. Ale jestem za pan brat z ogródkami. Bardzo je lubię i często w nich bywam.

Tam komponujesz?

– Tak, piszę w ogródkach. Niektóre moje piosenki powstały właśnie w ogródkach.

Masz własne studio nagraniowe, kolego?
– Nie, nie mam, Studio nagraniowe ma mój ojciec, i dlatego czuje się tam trochę jak u siebie ? tam zresztą powstała cała moja płyta.

Własny pokój do pracy?
– Do ćwiczeń?

Tak, praca muzyka to nie tylko koncertowanie.

Nie, nie mam takiego pokoju. On nie jest mi potrzebny. Mam teraz dziewczynę, która jest bardzo wyrozumiała i jakoś tak potrafimy się w tym naszym mieszkaniu pomieścić. Moje miejsce do pracy jest więc ruchome – ja umiem wszędzie je sobie znaleźć.

Etap II
Gestapo ? przesłuchanie właściwe

Co powiesz o swojej pierwszej płycie?
– To było wielkie wyzwanie. Zresztą ona powstawała bardzo długo.

Dlaczego?
– Po prostu miała być takim wymarzonym, wyśnionym dzieckiem, które nie ma żadnych wad i po prostu jest idealne. Tworzenie jej wymęczyło mnie, ale mogę powiedzieć, że bardzo ją lubię.

Ona jest jak na razie jedyna, kolego?
– Tak jest jedna.

A nie ma pomysłów na więcej?
– Oczywiście, że są pomysły na więcej.

Czy mają one jakiś związek z programem ?Jak ze źródła??

– Tak, oczywiście – my z Przemkiem nagraliśmy jeden nasz występ i zamierzamy wydać płytę koncertową. Jej kształt muzyczny jest więc już gotowy.

A gdzie nagraliście ten występ?
– Na zamku w Trzebieszowie na Śląsku.

Dlaczego odchodzisz w tym programie od poezji śpiewanej?
– Bo ja tak naprawdę nie jestem miłośnikiem poezji śpiewanej.

Ale ta twoja jedyna płyta to przecież jest poezja śpiewana.

– Widzi Pan, ja wolę nazywać ją płytą Piotra Woźniaka.

Jednak narcyzm – artysta ma zawsze wysokie mniemanie o sobie.
– Bo poezja śpiewana to taka etykietka, a ja po prostu śpiewam to co mi w duszy gra.

Ale z tego wynika, że nie lubisz już poezji, kolego. Co z tobą?

– O nie, ja lubię poezję, ale najbardziej lubię ją czytać.

A co ze śpiewaniem?
– Ja po prostu nie czuję się w obowiązku śpiewać poezji.

Jak to?
– Mogę śpiewać wiersze, ale muszę wtedy mieć pomysł, żeby ująć je w piosenkę. Wolę jednak śpiewać teksty. One tak samo mnie wyrażają – wiersze w moich piosenkach są tekstami tych piosenek.

Wróćmy teraz trochę do tego narcyzmu. Chciałbyś być bardziej sławny?

– Bycie sławnym i rozpoznawalnym to zbieg wielu okoliczności i trzeba patrzeć na to z dużej perspektywy. Ja w sumie jestem w świecie muzycznym od niedawna i dlatego nie wykluczam, że będę jeszcze sławny.

I będziesz wtedy szczęśliwy?
– Jest mi to do szczęścia potrzebne, bo wtedy będę mógł częściej grać koncerty, a spotkania na koncertach z publicznością to coś, co lubię najbardziej. Na pewno będę miał tego więcej, kiedy stanę się bardziej rozpoznawalny i bardziej sławny.

Podobno wolisz pozostawać w cieniu. Dlaczego?

– Nie, to nieprawda. Potrafię na siebie wziąć odpowiedzialność za to, co dzieje się na scenie. Co prawda bywam w cieniu, kiedy uczestniczę w różnych projektach Tadeusza Woźniaka, mojego ojca ? wtedy raczej się ukrywam z racji tego, że on gra pierwsze skrzypce.

A co robisz w tym cieniu?

– Też się realizuję – śpiewam, gram.

Robisz za chórki?
– Tak, na przykład. I nie widzę w tym niczego złego, choć zwykle jest to bardzo pogardliwie traktowane przez resztę muzyków.

No proszę. Ponoć śpiewałeś właśnie w chórku u Maryli Rodowicz?
– Tak. Występowałem u boku Maryli Rodowicz przez około półtora roku.

Co daje ci, a raczej co ci dawało, trio Woźniak-Lewandowski-Zychowicz?
– To była taka przygoda wynikła z tego, że wcześniej już się znaliśmy i lubiliśmy. Postanowiliśmy wtedy, że będziemy po prostu razem występowali i śpiewali. To się świetnie sprawdzało przez dłuższy czas jako konwencja koncertowa. Mieliśmy z tego ogromną radochę. Mogliśmy się częściej spotykać i razem podróżować. Było to fajne i już się skończyło.

A planujecie jakieś powtórki?
– Nie mogę powiedzieć nigdy – dla mnie to nie problem, żebyśmy się kiedyś znów spotkali.

Widzisz, przyzwyczaiłeś się już do światła. Każdy się przyzwyczaja… Co mi powiesz o Lewandowskim?
– Tomasz Lewandowski to z całej naszej trójki bard najbardziej przesunięty w stronę piosenki turystycznej. Ma wielu zagorzałych fanów. Znamy się z Tomkiem od wielu, wielu lat.

A co o Zychowiczu?

– Szymon to dziecko szczęścia. Wiele rzeczy w życiu szczęśliwie mu się poukładało, a w zeszłym roku wydał debiutancką płytę, która bardzo mi się podoba. Także powtarzam: jest to bardzo szczęśliwy człowiek.

Etap III
Gestapo ? przesłuchanie dogłębne


Podobno jesteś wrażliwy na szczegóły i skupiony?

– Tak, jestem skupiony na szczegół i wrażliwy, ale powoli odkrywam, że etap, kiedy trzeba skupić się na szczególe i wypracować pewne rzeczy, musi się w pewnym momencie skończyć. Potem potrzebna jest duża doza spontaniczności i oddania pola potrzebie chwili i potrzebie ludzi, którzy np. w danym momencie słuchają piosenki. Czyli jest to tzw. improwizacja mentalna. Dlatego czasami staram się od tego skupienia i wrażliwości odchodzić.

Co dają ci sny, o których śpiewasz?
– Sny to taki dziwny świat. Sen bywa w tekstach metaforą, ale głównie chodzi tu o pewne takie odrealnienie. Po prostu bardzo nudzi mnie ten zwykły świat, z którym obcujemy na co dzień. Sny natomiast i wszystko to, co mamy w środku, są szalenie szerokie i bogate. Mogą więc być metaforą tego, czego na pierwszy rzut oka nie widać, a co zawsze jest.

Twój idol?
– Nie wiem, nie mam takiego jednego idola. Jest wielu ludzi, którzy mnie inspirują ? oni nierzadko nawet są już młodsi ode mnie. Przy czym to wcale nie chodzi o to, że sam czuję się mistrzem, więc mistrza mieć nie będę. Często bowiem czuję się uczniem, jak już mówiłem, wobec dwudziestolatków, którzy potrafią czasami zaskoczyć jakimś tam podejściem, odkryciem muzycznym czy mentalnym.

Interesujesz się polityką, kolego?
– Każdy się interesuje. Jest to świat, który tak jak policja, sądownictwo i kilka innych jeszcze instytucji, musi istnieć, ale to wcale nie znaczy, że chcę w nim uczestniczyć.

Dlaczego?
– Dlatego, że nie ma to nic wspólnego z czystą grą.

Co sprawia ci najwięcej przyjemności?
– Ludzka przyjemność, radość. To, że ludzie gdzieś dobrze czują się ze sobą. Moim zdaniem to właśnie jest jedną z największych wartości w życiu.

I ostatnie pytanie: dlaczego się zatruwasz, dlaczego palisz? Widziałem przed koncertem jak byłeś na papierosie.
– Bo jestem uzależniony. Budda Sakiamuni powiedział kiedyś, że człowiek ma dwie tendencje: do zachowania swojego człowieczeństwa i do jego unicestwienia i każdy w jakimś stopniu robi jedno i drugie naraz. Ja palę po to, żeby się unicestwić i jednocześnie śpiewam, żeby to człowieczeństwo zachować.

Wtedy zdjęłam czapkę oficera gestapo i na ramiona rozsypały mi się długie włosy. Kajetan Cichołowski tymczasem wyszedł zza Piotra Wożniaka i położył na biurku rewolwer. Ten natomiast tylko się roześmiał, pokiwał głową i powiedział:
– Tak, witam panów esesmanów ? od dawna już czułem, że coś tu jest nie tak. Zorientowałem się dość szybko. Jesteście z poKULTURE.pl? Z nimi miałem się dzisiaj spotkać, a jakoś tak nikt nie dzwonił, że mnie nie ma. Poza tym ta Agnieszka Osiecka na samym początku nie dawała mi spokoju.
– Cóż, nie ukończyłam szkoły teatralnej ? mam prawo do niedociągnięć reżyserskich i scenariuszowych.

Uwaga:

Piotr Woźniak tekstu nie autoryzowal, ponieważ nie podobała mu się konwencja z przesłuchaniem gestapo, której na początku był przychylny.

x

Zobasz także

Jak Paderewski do Poznania

Liczni pasażerowie na poznańskim Dworcu Głównym PKP w Poznaniu byli w niedziele 15 grudnia, grubo ...