Pantomimiczna arystokracja

Pantomima to przedstawienie, w którym nie używa się głosu, tylko szeroko pojętej mowy ciała, gestów i mimiki. Aktora występującego w takim przedstawieniu nazywamy mimem. O tym wiedzą wszyscy. Mamy nawet pewien zakodowany obraz mima ze smutną, umalowaną na biało twarzą, obowiązkowo ze łzą spływającą po policzku. O tym też wiedzą wszyscy. Jednak jak to z pantomimą jest naprawdę?
Na zdjęciu zrobionym przez pana Rafała Pudło dla dwutygodnika Strona Kultury jest niemiecki zespół ?Bodecker&Neander Company” ? najlepsi chyba uczniowie najznakomitszego w historii, zmarłego w roku 2007, francuskiego mima, Marcela Marceau.

Zacznijmy od twarzy. Ona nie zawsze jest umalowana na biało. Nie zawsze też ma tę naszą symboliczną łezkę smutku. To raz. Jak pomyślimy głębiej, to z chęcią się z tym zgodzimy i w ten sposób upadnie pierwszy nasz mit z pantomimą związany. Pantomima bowiem w naszych umysłach często jest powiązana z pewnymi powszechnymi, mitologicznymi wręcz, wyobrażeniami. Jakie to wyobrażenia? Po pierwsze: biała twarz mima od początku świadczy o smutku, a właściwie komicznej i lekkiej odmianie tego smutku, bo zawsze ma namalowaną łzę. Po drugie: pantomima to taki mało poważny spektakl traktujący o mało poważnych sprawach. Po trzecie: z występów mima zawsze można się śmiać. Z mima też, bo co tam będziemy sobie żałować? Śmiech to zdrowie.

Mitologia z historią

Upada nam pierwszy mit ? biała twarz – bowiem teatr pantomimy ma swoje dwie postaci, można powiedzieć, że dwa rodzaje, lub też dwie odmiany. Pierwsza z nich to komedia, którą kojarzą wszyscy. Służy ona łatwej i lekkiej rozrywce i ma w sobie trochę z tego naszego mitologizmu. Może dlatego, że chodzi tu przede wszystkim o doprowadzenie widza do śmiechu. Z tego powodu unika się tu poważnych tematów i skomplikowanej fabuły, a mim z reguły maluje sobie tę łezkę. Pantomima jest przecież sztuką, która zawsze porusza ludzkie serca, a w końcu kiedy śmiejemy się z postaci, która płacze, gdzieś tam czujemy się poruszeni, bywa że do głębi.
Historycznie rzecz biorąc, pantomima cieszyła się dużą popularnością już w czasach starożytnego Rzymu, bo to z tego okresu pochodzą pierwsze zapisy na temat przedstawień pantomimicznych. Pewna rzymska anegdota mówi nawet, że pierwszy mim zbudował swoją karierę dzięki zupełnemu przypadkowi. W trzecim wieku przed naszą erą poeta i aktor Livius Andronicus przez swoje zbyt częste występy stracił głos. Jednak trzeba żyć, trzeba jeść i trzeba pić, więc trzeba też pracować. Ale jak to robić bez głosu będąc aktorem? Livius Andronicus kupił więc sobie niewolnika, który miał zawsze siedzieć z tyłu sceny i czytać tekst sztuki, podczas gdy na pierwszym planie artysta miał odgrywać ją samym gestem. Nikt nie wie ile w tym prawdy, a ile bajki. Wiadomo tylko, że Rzymianie cenili sobie bardzo wysoko sztukę mimiczną, chyba tak samo jak teatr dramatyczny. Od początku bowiem gra pantomima różniła się zasadniczo od gry aktora w tragedii. Tragicy mogli wyrażać skomplikowane treści i subtelne emocje za pomocą głosu w dialogu, monologu, albo i piosence. Mim – właściwie tancerz – miał do dyspozycji tylko własne ciało, bez tak ważnej jego części, jaką jest twarz, bo przecież ta zakryta była cały czas przez maskę. Co uderzające, rzemiosło pantomima ? w większym nawet stopniu niż sztuka aktora ? sprowadzało się do ?pokazywania? postaci. Postać najlepiej pokazywać tańcząc. Tak też pojmował sztukę pantomimiczną Lukian ? rzymski retoryk i satyryk. Uważał on, że taniec jest przede wszystkim przedstawieniem emocji, ale też charakteru.
Dlatego w rzeczywistości istniały dwa rodzaje teatru, w którym większą role odgrywała gra ciałem, nie słowem. W pierwszym z nich aktorstwo miało przede wszystkim dostarczyć łatwej rozrywki i rozśmieszać, a aktora nazywano tu mimos od słowa mimos oznaczającego ?naśladować?. Jego przedstawienia kręciły się wokół dość banalnej i mało poważnej tematyki. Dodatkowo na niskim poziomie był zasób wykorzystywanych środków artystycznej ekspresji. Dlatego też generalnie mimos nie cieszył się zbyt dużym uznaniem ówczesnych znawców teatru. Jednak, co znaczące, wśród mniej wykształconej części społeczeństwa był bardzo popularny. Jego gra to głównie gagi i komiczne tricki: śmieszne miny, gimnastyczne popisy, iluzje, jednak zawsze wplecione w prostą i zabawną fabułę. Obecnie, bo w czasach współczesnych wszystko jest inaczej, zamiast mimosa wykształciła się cyrkowa klownada. Czasami mówi się jeszcze o kabarecie, a przynajmniej jakichś jego odmianach, a także o włoskiej ?commedia dell’ arte”.

Sens życia z historią

I tu uwaga, bo upadną nam teraz dwa pozostałe mity. Drugi rodzaj pantomimy ma zupełnie inny cel, który związać możemy z sensem życia człowieka. Oprócz komicznych tematów, bo ta odmiana pantomimiczna potrafi także rozśmieszać nie mniej niż pierwsza, podejmuje też te poważne, a czasami również wzrusza do łez. I co? Mity w tej chwili upadają, a ich upadek nadzwyczaj jest bolesny – nie płaczmy jednak. Generalnie możemy powiedzieć, że drugi rodzaj pantomimy wymaga od widza większego wysiłku wyobraźni i intelektu, a co za tym idzie w pewnym sensie jest sztuką elitarną i światową. W tej postaci mimowie bądź to wzruszają, bądź to rozśmieszają, jednak zawsze skłaniają widza do refleksji nad sobą i światem. W swych przedstawieniach natomiast poruszają zawsze tematy proste i zrozumiałe dla wszystkich ? dzieci, młodzieży, dorosłych i staruszków. Dzięki niesamowitej sile oddziaływania na widzów i ogromnym możliwościom artystycznej ekspresji, do dziś taka pantomima obecna jest właściwie wszędzie: na ulicach, na scenach teatrów i w telewizji. Gra jest tu bardziej wymagająca, bowiem prócz ról komediowych aktor odtwarza też postaci dramatyczne i tragiczne. Musi on znać wszystkie techniki pierwszego z wymienionych stylów pantomimy, można powiedzieć, że powinien mieć to ?w małym paluszku?, jednak poważna tematyka wymaga od niego także umiejętności posługiwania się przeróżnymi niuansami ekspresji artystyczbej. Dlatego aktorzy drugiego rodzaju pantomimicznego musieli być, i wciąż muszą, lepiej przygotowani i po prostu bardziej wszechstronni.
W czasach starożytnego Rzymu na początku i to zjawisko nosiło nazwę mimu. Inaczej zaczęto nazywać je dopiero w jego krańcowej postaci. Aktora nazwano panto-mimos, czyli ktoś, kto umie naśladować wszystko – postaci, przedmioty i zdarzenia, potrafi też stworzyć iluzję dowolnego przedmiotu, albo sytuacji. Greckie słowo panto znaczy bowiem ?wszystko”, ?całość”. Panto-mimos grał sam, był w stanie całe przedstawienie zagrać swoim ciałem, bez udziału innych aktorów, a co najważniejsze również bez użycia słów i jakichkolwiek rekwizytów. I tutaj właściwie mamy faktyczną pantomimę. ówcześni krytycy bardzo wysoko oceniali sztukę panto-mimosa, gdyż wymagała ona perfekcyjnego opanowania technik pantomimicznej iluzji i precyzji scenicznej ekspresji. Jak we wstępie do książki Janiny Hery ?Z dziejów pantomimy, czyli pałac zaczarowany? zauważa Zbigniew Raszewski: ?artystów tej specjalności było znacznie mniej aniżeli zwykłych mimów, toteż ceniono ich znacznie wyżej. W Rzymie cezarów tworzyli oni swego rodzaju arystokrację aktorską?.

x

Zobasz także

Jak Paderewski do Poznania

Liczni pasażerowie na poznańskim Dworcu Głównym PKP w Poznaniu byli w niedziele 15 grudnia, grubo ...