W poznańskiej Wadze Miejskiej w sobotę, 7 maja 2011, odbyły się niecodzienne koncertowe imieniny. O ich nie bylejakości świadczy ranga osoby, która je obchodziła, a był to sam król Stanisław August Poniatowski. W Wadze miał bowiem miejsce koncert teatralizowany pt. ?Imieniny Króla?, którego autorem był dyrektor artystyczny orkiesty barokowej Accademia dell’Arcadia, Maciej Prochaska.
Zacznijmy od miejsca. Waga Miejska to bardzo elegancka sala ? piękne okna, stare epokowe meble, śliczny kasetonowy strop drewniany. Zewnętrzne okoliczności przyrody były w sobotę wieczorem takie, że na koncercie ludzi było mnóstwo – prawdziwy full ? kelnerzy z restauracji musieli aż dostawiać krzesła, a i tak część gości stała albo w drzwiach, albo podpierając ściany. Byli to słuchacze, ale też widzowie, bo:
?Imieniny Króla? nie były typowym koncertem barokowym, jakie dawać ma w zwyczaju Orkiestra Arkadyjska. Przedsięwzięcie – był to koncert teatralizowany, który bliżej ma do przedsięwzięcia właśnie, niż do prawdziwego spektaklu, czy też równie prawdziwego koncertu – stanowiło krótką burleskę (1 akt). Zatem śmiać się można było do woli, a było z czego.
Przedsięwzięcie muzycznie zaczęła oczywiście Accademia dell’Arcadia. Potem sukcesywnie pojawiali się aktorzy ? było ich w sumie 5. Wszyscy przygotowywali się zgodnie na odprawienie imienin królowi, który miał do nich przyjechać z wizytą, aczkolwiek przejazdem. Pewną rolę odegrał też grający na klawesynie doświadczony już autor burleski, Maciej Prochaska. Kiedyś zaadaptował on libretto opowiadające o urodzinach króla Augusta III Saskiego dla potrzeb Teatru Polskiego.
Wróćmy jednak do naszej Wagi w sobotę – część aktorów ? cała dwójka, Anna Podgórska i Łukasz Wilda ? pięknie śpiewała. Najlepsza, a raczej najmniej wymagająca rola przypadła kucharzowi, Łukaszowi Smoluchowi, który cały czas był pijany i nie wypowiedział złamanego słowa. Burleska rozwijała też nasze wiadomości kulinarne, bo zawierała w sobie przepisy kulinarne, które prezentowała osobiście pani ochmistrzyni, czyli Wioletta Szymkowiak. Nad całością sprawował reżyserską pieczę Artur Romański, który był na końcu tym wyczekiwanym przez wszystkich królem. Ale jakim!
Nie będę zdradzać szczegółów, bo warto było zobaczyć burleskę, a, biorąc pod uwagę tę burzę oklasków i ?ochów i achów?, która wybrzmiała w Wadze, pewnie kiedyś ją powtórzą.