Koncert grajka w sądzie

Proszę zaśpiewać – poprosił sędzia ulicznego grajka, by sprawdzić, czy zakłócał spokój. Muzyk odmówił, bo nie miał gitary. Na następnej rozprawie odbędzie się więc jego koncert. Z gitarą, bębnem, tamburynem, wzmacniaczem. Tadeusz Lis to uliczny grajek, który dorabia do renty śpiewając na poznańskim Starym Rynku polskie i zagraniczne szlagiery. Akompaniuje sobie na gitarze, harmonijce i bębenku. Całość nagłaśnia wzmacniaczem. Latem br. dostał od straży miejskiej 200-złotowy mandat. Miała to być kara za zakłócanie spokoju, bo na grajka skarżył się jeden z lokali gastronomicznych. Zdaniem właścicieli lokalu Lis gra za głośno. Strażnicy za pierwszym razem pouczyli Lisa, za drugim dali mandat.
– Gdyby od razu dostosował się do naszych zaleceń i przeniósł się w inne miejsce, problemu by nie było – tłumaczył Przemysław Piwecki, rzecznik poznańskiej straży miejskiej.
Krzysztof Wodniczak, przed laty menedżer Czesława Niemena, kolega Lisa, nakłonił go, by odwołał się do sądu.
– Gra dobrze, nie występuje po godz. 22, nie żebrze. Ten mandat jest niesprawiedliwy – argumentował Wodniczak. Lis uważa podobnie. – Nie pozwolę, by karano muzyków. Jeżeli się poddam, to będą nas później przeganiać jak psy – mówi.
5 października odbyła się więc w poznańskim sądzie na Starym Mieście pierwsza rozprawa. Oto relacja muzyka. Sędzia Stanisław Banach zastanawia się najpierw, czy Lis umie grać.
– Jestem zawodowym muzykiem – mówi Lis.
– Ma pan na to jakiś dokument? – pyta sędzia.
– Mam, ale stary, z lat 70.
– Należy pan do stowarzyszenia artystów?
– Tak, ale nie mam przy sobie legitymacji.
– To proszę zaśpiewać – proponuje sędzia.
– Bez gitary? – Lis zdziwiony. – Nigdy nie śpiewam a cappella.
Sędzia zdecydował wówczas, że musi odbyć się kolejna rozprawa, na którą Lis ma przyjść z gitarą. Grajek przyjdzie, ale zapowiada, że weźmie jeszcze bęben, harmonijkę, tamburyn i wzmacniacz. – Jak grać, to na całego – mówi „Gazecie”, choć traktuje sprawę z przymrużeniem oka. – To trochę kabaret, ale jeżeli sąd chce się rozerwać, nie mam nic przeciwko. Jestem przecież zawodowcem. Koncert w sądzie 22 października, potem wyrok Czy zostali powołani biegli muzycy, którzy ocenią ten koncert? – pytam Lisa. – Tego nie wiem. Chyba sędzia sam chce być jurorem – mówi Lis. Planuje już repertuar, który zamierza przedstawić w sądzie. Wodniczak sugeruje, że powinien zaśpiewać „Zegarmistrza”, bo „dobrze mu wychodzi”, i „Poznań nasze miasto”, którą Lis sam napisał. Sam grajek ma nadzieję, że sędzia poprosi o więcej, a wtedy zaśpiewa coś z Niemena albo Czerwonych Gitar. – Co tam tylko wysoki sąd będzie chciał! – uśmiecha się Lis.
Joannie Ciesielskiej-Borowiec, rzeczniczce sądu, wiadomość o planowanym sądowym benefisie Lisa odebrała na chwilę mowę. – Nie wiem, co tu powiedzieć. Mogę tylko potwierdzić, że toczy się takie postępowanie i jest wyznaczony kolejny termin rozprawy – mówi nam wyraźnie zdumiona. Dodaje też, że takie sprawy zazwyczaj kończyły się na pierwszym posiedzeniu. – Przyjmując ten mandat, Tadeusz Lis zgodził się z tym, że popełnił wykroczenie. Tak stanowią przepisy. Ale sędzia jest niezawisły i nie mam pojęcia, jaką decyzję ostatecznie podejmie.
Koncert, sorry, rozprawa Tadeusza Lisa odbędzie się 22 października o godz. 11 w sali nr 141 Sądu Rejonowego Stare Miasto przy ul. Młyńskiej. Jako że proces jest jawny, koncert mogą obejrzeć wszyscy chętni. Zupełnie za darmo. Być może jury, czyli sędzia, zaraz po koncercie wyda wyrok.

x

Zobasz także

Jak napisać kryminał

Kolejne spotkanie w Herbaciarni Bibliotece Raczyńskich 7 stycznia we wtorek o godz. 17. Herbaciarnia Biblioteki ...