Czytanie czy udawanie”

Książki od wieków służyły ludziom i były czymś wspaniałym. Dalej są, ale można odnieść wrażenie, że coś w tej materii uległo zmianie. Prawdopodobnie jest to zasługa popularyzacji i umasowienia czytania. Nie można narzekać, bo rzeczywiście Polacy czytają. Tylko co czytają i jak czytają?


Żyjemy w dobie powszechnej miniaturyzacji i okresie szybkiego rozwoju nowoczesnych technologii. Towarzyszy nam coraz więcej różnych gadżetów ? smartfony, tablety, netbooki, e-readery. Nie mówiąc o tym co dopiero się pojawi. Łatwo zaobserwować te zmiany, wystarczy przejażdżka pociągiem czy komunikacją miejską. Znajdą się ludzie, którzy zamiast papierowej książki wyciągną jakiś elektroniczny gadżet. Zresztą prasa coraz chętniej wydaje się na tabletach. Oczywiście, taki sprzęt ma wiele zalet. Między innymi nie zajmuje wiele miejsca, nie wymaga podświetlenia, jest dobrej jakości i poza e-readerami służy nie tylko do czytania książek.

Chyba właśnie w tym miejscu jest pies pogrzebany. Słynna multizadaniowość nas gubi. Obecnie najlepiej siedzieć przed laptopem, korzystać ze smartfona i mieć pod ręką tablet. Tylko po co? Żeby udawać zapracowanego czy rzeczywiście wykorzystywać wszystkie wymienione sprzęty? O ile w samej idei multutaskingu nie ma nic złego, o tyle nieco negatywnie wpływa on na nasze funkcjonowanie. Otóż coraz gorzej z możliwością koncentracji, skupienia się na czymś. Takie technologiczne ADHD. Skoro nie jest z tym najlepiej, to od razu wpływa to na kwestię czytania książek. Ciężko jest nam poświęcać czas i energię na skomplikowane dzieła, raczej wybieramy swobodne lektury, tak zwane ?czytadła?, odkładając w nieskończoność poważniejsze, trudniejsze książki.

Zwłaszcza że prym w rankingach popularności wiodą niezbyt skomplikowane książki, na które narzekają sami czytelnicy na stronach gdzie można dzielić się opiniami. Dziś zdarza się, że ?bestsellerami? stają się książki, które mają trafić do jak największej liczby osób. Ma to sens, zwłaszcza w dobie kultury masowej, ale przeważnie taki cel oznacza sporo ograniczeń. Poza tym dominuje coraz większe nastawienie na zysk, a nie wartości płynące z treści. Dodatkowo coraz więcej dzieł kilkutomowych pojawia się w sklepach, ale głównie dlatego, że zarobi się więcej gdy ktoś kupi trzy książki, a nie jedną.

Co nie znaczy, że nie lubimy poważnych książek. Wręcz przeciwnie, tylko i tutaj można zaobserwować złą modę. Otóż nie zawsze chodzi o przeczytanie takiego dzieła. Czasem chodzi po prostu by nas zauważono z Dostojewskim, Pynchonem, Proustem czy Joyce?m. Takie dostrzeżenie ma sprawić, że w oczach innych będziemy lepiej wyglądać, inteligentniej, głębiej. Nie wystarczy już w rozmowach z ludźmi chwalić się zamiłowaniem do literatury, najlepiej jeszcze wymienić nazwiska nieznanych innym autorów i zawężać obszar do szkockiej literatury z XVIII wieku. Lans z książką nie jest zbyt dobry, ale przynajmniej może część ludzi pokazujących się z takimi dziełami próbuje je w domu czytać.

Wysokie ceny książek również niezbyt zachęcają do ich kupowania. Na szczęście oznacza to prawdziwy renesans bibliotek. Coraz więcej ludzi się zapisuje do lokalnych bibliotek, a te systematycznie powiększają swoje księgozbiory, często posiadając książki świeżo wydane. Bez wątpienia to plus no i dowód na to, że ludzie po prostu chcą czytać. I to różne rzeczy. Bo poza lekkimi książkami na urlop, czy podróż jednak coraz więcej pojawia się ambitnych lektur, nierzadko polskich, co też jest pozytywne. Coraz więcej młodych ludzi bierze się za książki, poezję i ogólne wygibasy z literaturą, zresztą wystarczy zerknąć na stronę http://niedoczytania.pl i zobaczyć, że się dzieje. Co za tym idzie prognozy nie są wcale takie złe. Warto czytać i trzeba czytać, także udawania chyba jednak będzie coraz mniej, a więcej czytania. I dobrze.

x

Zobasz także

15. MFF WATCH DOCS

Od 20 do 25 października we Wrocławiu odbywać się będzie się 6. American Film Festival. ...